Skocz do zawartości

Magia litrażów


topsyt
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Czytając niektóre wypowiedzi odnoszę wrażenie, że głównym i jedynym celem akwarysty ma być doprowadzanie ryb do osiągania maksymalnych rozmiarów w książkowym litrażu. Orędownicy takiego podejścia piszą, że ryby cierpią, karłowacenie nazywają chorobą (wielkie słowa dobrze się sprzedają), a o tych, którzy nie podzielają ich zdania, piszą, że męczą ryby i że nie są partnerami na poziomie do rozmowy. Jak płachta na byka działa na nich, gdy ktoś napisze "ale moje ryby mają się dobrze bo: pływają, jedzą, rozmnażają się! itd". Wystarczy na tym forum zapytać, jaki dzisiaj mamy dzień, a zaraz człowiek przeczyta o tym, jaką ma tragiczną obsadę.

 

A ja się nie zgadzam. Owszem, dostrzegam karygodność w przypadkach skrajnych, ale przeraża mnie ta ślepa wiara w magiczne, nieprzekraczalne granice. Dla mnie między luksusem a cierpieniem jest jeszcze duży, duży przedział mieszczący całkiem znośne bytowanie. Dotyczy to zresztą nie tylko ryb.

 

Po pierwsze: skąd się biorą książkowe litraże? Stąd, że akwaryści, którzy byli przed nami, obserwowali ryby w różnych zbiornikach i patrzyli, czy pływają, jedzą i się rozmnażają. To na tej podstawie określili, że skalar lubi (!) 200, a nie ze wzoru przeliczającego kod DNA na minimalny dozwolony litraż. Zresztą w kompetentnym opisie zagadnień przyrodniczych operuje się nie liczbą, lecz rozkładem Gaussa.

 

Po drugie: powszechnie znany jest fakt, że organizmy dostosowują się do warunków niekoniecznie w męczarniach. Zwierzęta mieszkające na wyspach są mniejsze od ich odpowiedników na kontynencie itd. Pantery żyjące w lasach są mniejsze od tych, które żyją na sawannach, ale czy ktokolwiek kiedykolwiek martwił się, że te leśne z definicji cierpią?

 

Po trzecie: czym jest "cierpienie" skalara w 126 litrach w porównaniu z tym, które przypada w udziale rybom transportowanym z hodowli w Azji czy z jezior w Afryce, albo wożonym w nafaszerowanych chemią woreczkach w wielotygodniowych tournee po giełdach całej Polski? Czy odsetek ryb, które musiały paść po drodze, równoważy późniejsze szczęście tej rybki, która przeżyła? Jeśli już jesteśmy tacy czuli na cierpienie ryb, to może walczmy o całkowity zakaz akwarystyki? Swoją drogą ciekaw jestem, czy ci, którzy tak troszczą się o litraż dla cudzych ryb, jedzą jajka (te kurze) wyłącznie z chowu wolnowybiegowego?

 

Oczywiście liczę się z tym, że ci, dla których nie jestem partnerem do rozmowy, potępią mnie tu chóralnie, ale spodziewam się też, że będą to wyłącznie argumenty w stylu "bo do ciebie nic nigdy nie dotrze". A może się mylę i ktoś zechce podyskutować o rybach w akwariach, a nie o mnie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego miałby Cię ktoś potępiać?

 

Jak mawiają nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Ja np. w kwestii obsad nie jestem radykałem, ale jak widzę,

że ktoś ma w 25l skalara, glonojada etc. to zwrócę uwagę i każdy powinien.

 

Co innego kiedy ktoś zaakceptuję rybkę w powiedzmy 100x50x50 a gromić będzie kiedy będzie o kilka litrów lub centymetrów mniej.

Przecież i tak rybie może być dużo lepiej niż w sklepie czy u większości domorosłych "akwarystów".

 

Przy złej obsadzie większość pisze- "do oddania". Nikt jednak nie przejmuje się tym co z tą oddaną rybą której brakło 10l będzie dalej.

Najpewniej kupi ją ktoś do jeszcze mniejszego zbiornika z tragiczną obsadą lub rybka dożyje swych dni w sklepie.

 

Wiadomo - powinno być tak, że każdy kto decyduje się na żywe stworzenie musi się zaznajomić z warunkami jakie powinien im zapewnić.

Niestety zbyt wielu ludzi ufa sprzedawcom a co z tego wynika każdy widzi.

 

Jestem zdania - nie ma co przesadzać, ale odezwać się/skrytykować/pouczyć trzeba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nad czym tu dyskutować? Większość ryb które posiadamy w swoich akwariach z naturalnym środowiskiem nigdy nie miały styczności, ponieważ zostały wyhodowane w niewoli. Wiadomą rzeczą jest, że nie jesteśmy w stanie odzwierciedlić danej rybie 100% naturalnych warunków, lecz przybliżyć je, aby były jak najbardziej podobne do naturalnych. Sugerowane litraże zbiorników dla poszczególnych ryb wzięły się z wieloletnich obserwacji i doświadczeń tysięcy akwarystów na całym świecie. To nie jest żadna magia, po prostu w danym litrażu (wymiarze zbiornika), dana ryba rozwija się prawidłowo, osiąga rozmiary zbliżone do rozmiarów w naturze, co za tym idzie są mniej podatna na choroby, zachowują się naturalnie, żyją dłużej. Od cała magia. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze: skąd się biorą książkowe litraże? Stąd, że akwaryści, którzy byli przed nami, obserwowali ryby w różnych zbiornikach i patrzyli, czy pływają, jedzą i się rozmnażają.

Jest duża różnica między pływającą,jedzącą i rozmnażającą się,ale źle wyglądającą,kartłowatą (chorą) i dziwnie się zachowującą rybą w za małym akwarium,a robiącą to samo,ale naturalnie zachowującą się,wyglądającą/zbudowaną proporcjonalnie w odpowiednim litrażu (choć natury nic nie zastąpi).

Miałem pielęgnice pawiookie w 1625L i widywałem ten gatunek w 100-300L.Uwierz mi,że różnica w wyglądzie i zachowaniu,a co za tym idzie myślę,że i w samopoczuciu ryb jest kolosalna.

Po trzecie: czym jest "cierpienie" skalara w 126 litrach w porównaniu z tym, które przypada w udziale rybom transportowanym z hodowli w Azji czy z jezior w Afryce, albo wożonym w nafaszerowanych chemią woreczkach w wielotygodniowych tournee po giełdach całej Polski? Czy odsetek ryb, które musiały paść po drodze, równoważy późniejsze szczęście tej rybki, która przeżyła? Jeśli już jesteśmy tacy czuli na cierpienie ryb, to może walczmy o całkowity zakaz akwarystyki?

Jesteśmy akwarystami,a to że czasem kupuje się ryby od handlarzy nie oznacza,że mamy traktować ryby jak oni lub zaprzestać swojej pasji.

Na nas spoczywa zapewnienie kupionym rybom jak najlepszych warunków.A jeżeli nie jesteście w stanie tego zrobić,to odpuśćcie sobie akwarystykę.

 

 

Edit.Dla większości popularnych ryb nie tyle litraż jest istotny,a powierzchnia dna akwarium.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • Administrator

... powierzchnia dna akwarium.

 

Lub wysokość zbiornika.

 

Lub długość zbiornika.

 

Zależy od ryb i ich upodobań.

 

Co ma do tego litraż?

 

On tu jest najmniej ważny.

 

Jezu, jak mówiłem, że skalary się z powodzeniem rozmnaża w .... To mnie na stosie chcieli palić. Nie powtarzam tego, bo znowu się zacznie cyrk.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...