Zdjęcie błyszczyka zostało zrobione rok temu. Miał wybulone oko i żył tak około miesiąca. Drugi błyszczyk zdechł na to samo w styczniu. Teraz, po kolejnych sześciu miesiącach, znów jedna ryba, tym razem otosek. W odróżnieniu od poprzednich ten od pojawienia się objawów do śmierci żył przez niecały tydzień. Stosowałem świetlik w kroplach i kąpiel w nadmanganianie potasu według rad z wątku "INFEKCJE OCZU U RYB" (tego podpiętego, gorącego i już zamkniętego; na pewno domyślicie się, o który mi chodzi), jednak objawów nie udało się zmniejszyć. Ryb w akwarium jest trzydzieści. Dlaczego choroba atakuje pojedynczo i w takich odstępach? Czy to jest ten sam pasożyt, który cały czas jest w wodzie i atakuje tylko osłabione ryby?
Otosek mógł być bardziej podatny ze względu na domniemany stres. W ramach wojny z glonami tymczasowo usunąłem ze zbiornika korzenie, w których krył się przez prawie trzy lata. No ale otosków było pięć, a cholerstwo zaatakowało i wykończyło tylko jednego z nich.
Błyszczyka fotografowałem na żywo, otoska na martwo, dlatego teraz zdjęcia są wyraźniejsze. Jedno oko wciąż wybulone, drugie jakby... zjedzone?
A może przyczyną jest zranienie. W 126-litrowym akwarium są błyszczyki, świeciki, razbory, otoski i bocje kubotai. Te ostatnie teoretycznie chyba by mogły zranić błyszczyka/otoska?
Popatrzcie, proszę, na te zdjęcia. Może jest w nich coś, co pozwoli na precyzyjniejszą diagnozę.