Skocz do zawartości

Pamiętnik akwarystyczny maziamy :)


maziama
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Nie skombinowałem tony popcornu, ale zajadam grzanki z dżemem

I znowu nam tu "szmaków" narobił ;)

 

 

 

Głupi to ma szczęście

Dokładnie tak ;)

Co ciekawe, to był jedyny zbiornik - a też już "kilka" ich postawiłam w swoim życiu i to nie tylko we własnym domu - w którym przyszło mi się zmagać z tymi szkodnikami. To się przytrafia tylko w pierwszym zbiorniku? ;)

 

 

 

Czekam na dalsze wpisy o bojku, dostał jakieś imię?

 

Pytanie powinno brzmieć: czy Maziama zdążyła nadać mu jakieś imię?

Oba pytania są jak najbardziej na miejscu :)

 

 

 

Maziama proszę Cię zlituj się i napisz co się stało dnia następnego? Co z bojkiem? No pisz że, bo ma dusza nie zazna spokoju

Sie robi, psze Pani :P Trochę mnie grypa rozkłada, ale mam nadzieję, że w miarę zrozumiale poskładam literki ;)

 

 

11 czerwca, czwartek

 

"Mój kochany Bojownik! Nie dość, że przeżył pierwszą noc w moim niedojrzałym jeszcze przecież akwarium, to jeszcze wcina wypławki, aż mu się uszy - tzn. płetwy - trzęsą!

Chyba nie mogę się tak do niego przywiązywać, bo z tymi rybeńkami to nigdy nic nie wiadomo... Na razie czuje się dobrze..."

 

Wywnioskowałam to tylko i wyłącznie po intensywnych, nie wypłowiałych kolorach, braku widocznych oznak chorobowych, braku apatyczności i tym, że jak gdyby nigdy nic zajadał się mięskiem na śniadanie :D

Wtedy chyba właśnie dosłownie zakochałam się w tym konkretnym bojowniku i chyba ogólnie w gatunku Betta splendens ;)

 

"Nie omieszkałam oczywiście nadać mu imię - BOJUŚ!" :D

 

Dlaczego takie proste i niewyszukane? Bo to było pierwsze słowo jakim go określiłam, po wstaniu z łóżka: "Mój bojusiek!" :D I tak już zostało ;)

Urodą może nie powala, ale to jest trochę tak, jak wtedy, gdy matka patrzy na swoje dziecko, które dopiero co wydała na świat - posklejane od mazi, różowe jak świnka, pomarszczone jak śliwka, ale dla matki zawsze najpiękniejsze na świecie :D

I taki też Bojuś został zapamiętany :D

 

7e1d2154ec7364cegen.jpg

 

 

Niestety, już nazajutrz przyszła do mego umysłu kolejna głupota...

 

12 czerwca, piątek

 

"No i stało się! Skusiłam się na dokupienie kolejnych rybek - moich ukochanych razbor."

 

Niestety euforia, wynikająca z tego, że bojownik przeżył, niesłusznie utwierdziła mnie w przekonaniu, że jak on żyje, to inne rybki też będą... :(

Typowe myślenie większości ludzi, zaczynających swoją przygodę z akwarystyką. Ale dziś zaczynam dochodzić do wniosku, że to chyba "normalna" kolej rzeczy i każdy akwarystka stopniowo uczy się cierpliwości. Chyba niewiele znajdzie się takich osób, które z ręką na sercu przyznają, że przy pierwszym akwarium cierpliwie czekali na dojrzewanie zbiornika. Oczywiście zdarzają się wyjątki ;)

To oczywiście w niczym nie usprawiedliwia tego, co zostało tu popełnione w afekcie ;)

 

"Zanim je (razbory) wpuściłam do akwarium, gdy jeszcze były w woreczku, mój Bojuś je atakował, ale potem ta "agresja" się zmniejszyła. Teraz chyba je podszczypuje tylko, gdy wchodzą na "jego terytorium". Mam nadzieję, że się polubią...

Chcę jeszcze dokupić neonki, ale może zaczekam kilka dni, bo się Bojuś za bardzo zestresuje."

 

Zamiast patrzeć na wyniki testów, ja zastanawiałam się jak bojownik przyjmie kolejnych mieszkańców akwarium :roll:  Dobrze, że chociaż na jedną rzecz zwracałam uwagę, a nie tak "na pałę" kupowanie kolejnych ryb ;)

 

"Z tego co się doliczyłam, to jest pięć samic i trzech samców - może się dogadają...

Choć pani w sklepie (nie pamiętam którym ;)stwierdziła, że mi się i tak nie będą mnożyć..."

 

Jedyne co pamiętam z tych zakupów to to, że poprosiłam panią, żeby dała tak w miarę pół na pół samic i samców. Podejrzewam, że nie umiała tego odróżnić, dlatego stwierdziła, że powinnam zapomnieć o ich rozmnażaniu. Więc łapnęła do siatki jak popadło ;) Ale i tak w sumie wyszło prawie pół na pół :P

 

"No cóż, natura rządzi się swoimi prawami. Przecież nie będę im bronić się "klonować"  ;)

"Zobaczymy..."

 

Myślicie, że to dość wrażeń, jak na pierwsze 16 dni życia akwarysty...? Ja też tak myślałam ;)

Podczas gdy "szklanka moja" po raz kolejny wprawiła mnie w osłupienie :shock:

 

Podsumowanie:

ZAKUPY - pokarm dla bojownika Betta Tropical w płatkach, preparat do dezynfekcji Chloramina

Zakupione ryby: razbora klinowa 8x

 

W kolejnym odcinku...

Niespodzianek ciąg dalszy... Tym razem ze strony razbor...

Edytowane przez maziama
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po raz pierwszy czytając ten pamiętnik, przy końcu postu pomyślałam "co, już koniec?" Mówiąc na niego bojek byłam blisko :-) dobrze, że przeżył, bo po komentarzu zibi'ego spodziewałam się najgorszego.

No i ciekawe co też razborki wykombinowały.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Maziama wychorowana? My Tu czekamy bo akcja się rozkręca :P A bojownik no cóz... widywało się ładniejsze, ale matka wszystkie dzieci kocha i wierzę,że był dla Ciebie najpiękniejszy :P Trochę Ci poniekąd zazdroszczę bo mnie te wypławki, stułbie i inne ustrojstwa ominęły, jakoś - nie wiem co zrobiłam ale tego w ogóle nie doświadczyłam, a szkoda ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maziama wychorowana? My Tu czekamy bo akcja się rozkręca

 

To chyba niezłe, paskudne grypsko, coś długo trzyma.

No, powiedzmy, że wracam do żywych ;) W sumie trzy tygodnie mnie to trzymało, ale ostatni tydzień, to jakiś koszmar był :(

 

 

 

A dlaczego bojownik nieurodziwy? Wg mnie śliczny.

 

A bojownik no cóz... widywało się ładniejsze

Dokładnie tak, widywało się ładniejsze ;) Ale ten pierwszy to zawsze chyba najpiękniejszy :P

 

 

 

Trochę Ci poniekąd zazdroszczę bo mnie te wypławki, stułbie i inne ustrojstwa ominęły, jakoś - nie wiem co zrobiłam ale tego w ogóle nie doświadczyłam, a szkoda

W sumie nie ma czego zazdrościć. No chyba, że tylko zdobytego doświadczenia ;)

 

No to wróćmy do razborek :D

 

13 czerwca, sobota

 

"Dziś przeżyłam kolejny szok, w moim jakże nędznym życiu początkującego akwarysty... Nie wiem, czy moje serce to wytrzyma...

Moje ukochane razborki... postanowiły się rozmnożyć! Już następnego dnia od ich zakupu!..."

 

W tamtym czasie traktowałam ten fakt jako pierwszą nagrodę w mojej akwarystycznej przygodzie (nie licząc oczywiście przetrwania Bojusia ;) ). Po - jak na razie - samych porażkach, rybeńki właśnie oto nagrodziły mnie widokiem, o jakim niejeden początkujący akwarysta marzy - by jego rybcie zaczęły się rozmnażać. O ile u ryb "żyworodnych" rozmnażanie się jest spodziewanym i naturalnym zachowaniem, wystarczy tylko cierpliwie poczekać na młode osobniki, o tyle ryby składające ikrę już nie zawsze tak chętnie przystępują do tarła.

Dziś już wiem, że dość często zdarza się, że dopiero co zakupione ryby przystępują do rozmnażania. Wynika to po prostu ze zmiany warunków wodnych (parametrów), zwłaszcza gdy są lepsze niż te, które ryby miały w sklepie ;)

Razborki wykonywały w najlepsze "tańce godowe", a ja pewności do końca nie miałam, co one "tworzą"...

 

"Wszystko na to wskazywało, ale ja niestety żadnych jajeczek nie widzę, ale może to dlatego, że po prostu są przezroczyste...?

Nawet jeśli rybki tylko "ściemniają" to i tak widok samiczki odwróconej do góry brzuszkiem przy liściu zwartki, to niesamowity widok. Tym bardziej, że całkowicie niespodziewany! Tym bardziej... że pani w sklepie zignorowała moje zapytanie o płeć, stwierdziwszy, że i tak nie będą mi się mnożyć. Ale by jej gul skoczył, jakby się dowiedziała!"

 

Swoją drogą to ciekawe, że sprzedawcy w sklepach bardzo często traktują kupujących akwarystów jak tępe półgłówki, które nie mają kompletnie klepek w mózgu i można im nawciskać, co się żywnie podoba. Nie raz nie powiedziałam sprzedawcy, co tak naprawdę myślę o nim i o jego "rewelacjach", które właśnie mi przedstawia jako swój autoryzowany pomysł i nie podważalny fakt, niegodny kwestionowania.

Na szczęście coraz więcej osób idzie do zoologicznego uświadomionych i pewnych czego chcą. Wprost proporcjonalnie, coraz większy odsetek sprzedawców nadal nie ogarnia nawet podstaw akwarystyki, traktując ryby po prostu jak towar, o krótkim terminie przydatności do użycia, który należy jak najszybciej opylić, najlepiej w jak największych ilościach, przypadających na jednego klienta. 

 

"Ciekawe, czy te jajeczka tam faktycznie są i czy przeżyją do jutra, nie zostawszy pożarte...?

Zauważyłam, że jedna samiczka jakby osłabła, bardzo często robi sobie przerwy, nie pływa z innymi rybkami. Tylko jeden samiec od czasu do czasu ją trochę pogoni. Jak ją odizolowałam, to zrobiła się bardzo niespokojna, więc ją dałam z powrotem do reszty stada. Mam nadzieję, że nie jest chora, tylko zmęczona. Na wszelki wypadek wlałam zapobiegawczo MFC na choróbska, następna dawka za pięć dni"

 

To były moje pierwsze doświadczenia z leczeniem ryb. Czasem dobrze jest wlać lek ogólny już przy pierwszych nikłych niepokojących objawach, żeby nie dopuścić do rozwoju choroby. Ale wtedy zwykle działa się "na ślepo", nie wiedząc co tak naprawdę rybie dolega. Lepiej najpierw rozpoznać dolegliwość i potem dopiero dobrać najbardziej odpowiedni preparat. Niestety jednak, czasem jest już wtedy za późno na leczenie...

 

"Kolejny szok w moich obserwacjach...!

Zdecydowałam się dokupić Neonki. I jak tylko je wpuściłam do akwa, wszystkie rybki się pochowały...! Neonki siedziały w rogu, razbory pod roślinką, a Bojuś - za filtrem, w bezpiecznej odległości.

Dopiero po jakieś godzinie, jak Bojuś wyszedł z ukrycia, to je wszystkie pogonił i - choć wciąż niepewnie - rozproszyły się po akwarium. Zuch Bojuś!"

 

W sumie to nie wiem, co ja sobie myślałam. Rybki się wpuszcza i one sobie po prostu pływają...?! Byłam "w szoku", bo się ryby pochowały po kątach? Normalna sprawa raczej, nie? Zwłaszcza, że razbory, dopiero co zmieniły mieszkanie ze sklepowego na domowe, a ja im tu już współlokatorów przysmyczyłam :roll:  Ale Bojuś to się faktycznie popisał :D Zaczął je rozganiać i spod tych roślin wypędzać i w krótkim czasie rozgonił to towarzystwo, które nagle odkryło, że nie taki zbiornik straszny, jak se go namalowało ;)

 

 

14 czerwca, niedziela

 

"Po tym, jak moje razborki odbyły wczoraj tarło, zauważyłam na kamykach jedno jajeczko - tak mi się przynajmniej wydawało. Postanowiłam to miejsce zabezpieczyć, żeby "ewentualne" jajeczka nie zostały pożarte. Przykryłam więc to miejsce sitkiem i obciążyłam je kamieniem-otoczakiem. To wszystko zrobiłam jeszcze wczoraj. A dzisiaj...

Zauważyłam w górnej części sitka, tuż pod otoczakiem, dość spory "bąbel", jakby z błony, a w nim maleńkie brązowe punkciki. To nie może być bąbel powietrza, bo za duży (prawie połowa wielkości otoczaka), a poza tym już dawno by się uniósł na powierzchnię.

Mam nieskromne przypuszczenia, że to larwy razborek, które się wykluły i utworzyły ten jakby kokonek."

 

Do snucia różnych teorii to zawsze miałam smykałkę ;) "Napoprzypuszczałam" się najpierw, a potem zastanawiałam się, czy mam rację, czy nie :P

 

"Oczywiście nie napalam się zbytnio na potomstwo, bo to chyba jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe"

 

Nie, nie napalam się wcale... Tylko ślinotoku dostałam, aż po kostki, takiego miałam "smaka" na maleńkie wnuczęta ;)

 

"Przekonam się za jakieś pięć dni, bo tyle czasu potrzeba, żeby zaczęły pływać te maleńkie rybeńki.

Neonki ciągle jakby nieswoje pływają, trochę nieskładnie, bardziej samotnie niż w stadzie."

 

To chyba akurat był dobry objaw. Neony wykazują bardzo słabe instynkty "ławicowatości". Raczej pływają każdy swoją drogą. W stadzie trzymają się właśnie wtedy, gdy się czegoś boją lub czują się niepewnie.

 

"Samica razborki, która wczoraj jakby "przysypiała", już jest w formie. Moja krew!"

 

Albo rzeczywiście musiała odpocząć od natrętnych samców, albo MFC stłumił w zarodku to, co chciało mi zabrać moją rybkę ;)

 

 

Podsumowanie:

ZAKUPY - Neony innesa 8x

 

W następnym odcinku...

Co z razborkami, czyli jak trafiłam na nasze forum :D

Edytowane przez maziama
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie nie ma czego zazdrościć. No chyba, że tylko zdobytego doświadczenia ;)

 

No właśnie ;) Mnie też strasznie ciekawi czy się coś wykluje i co z nim będzie dalej. Żeby się coś wykluło i przeżyło to nie tak łatwo ale samo oglądanie tarła i ikry - bezcenne :) Wnioskując,że na to forum trafia się przeważnie "jak trwoga" to szykuje się na dramatyczny rozwój wydarzeń, obym się myliła ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Się czepiam głupio ale Masz błąd w dacie "14 czerwca". ;)

14 czerwca się zgadza, natomiast nie zgadza się 18 czerwca - miało być 13.

Ślepota wtórna ;) A że 13 do 18 podobne, to się człowiek mógł pomylić, nie? :P Człowiek już poprawił. Dziękuję za "czepianie się". Też czasem jest potrzebne ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czekałem i paluszki zajadałem. Sorry, że smaka robię.

Adam tradycyjnie z bufetem przychodzi :P Też poproszę i zapitkę do tego, bo pewnie słone ;) No chyba, że o rybne chodzi ;)

 

 

A co do razborek to pozytywne zaskoczenie nie tego się spodziewałam

No wiem, miało być dramatycznie, tak? ;)

 

 

Wnioskując,że na to forum trafia się przeważnie "jak trwoga" to szykuje się na dramatyczny rozwój wydarzeń

Rozumiem, publika domaga się więcej scen katastroficznych ;) Ale to tylko u Hitchcocka na początku jest trzęsienie ziemi, a potem napięcie tylko stale rośnie ;) Gdzie mnie niegodnej do takiego twórcy.

 

 

15 czerwca

 

"Moje kochane razborywykazują ogromną żarłoczność, wcinają większą część pokarmu, jaką wrzucam do wody. Neonki chyba zdają sobie sprawę, że są mniejsze i czekają cierpliwie, aż im coś "kapnie", ale przy moich razborach to dużo resztek nie zostaje. Myślę, że jak naprawdę zgłodnieją to same się rzucą na jedzonko i nawet razbory nie będą miały szans.

Z kolei Bojuś to w ogóle się nie przejmuje jedzonkiem... Taki duży, a je mi prawie z ręki. Sypię mu pokarm dosłownie pod nos i dopiero wtedy się do niego zabiera. Z drugiej strony to nawet miłe..."

 

Był nawet taki okres czasu, że bojownik karmiony był po złapaniu go do dużej siatki akwarystycznej (oczywiście bez wyciągania z wody). Powodem były właśnie razbory, a później neony się do nich przyłączyły. Skubane były tak pazerne, że dla bojownika nic nie pozostawało. Jak wyczaiły, że karmię bojownika w rogu akwarium, to ukradkiem podpływały i mu sprzed nosa zabierały. Takie spryciulki ;)

 

"Bojuś wykazuje największe zainteresowanie moją osobą, choć jak czyszczę akwarium to wszystkie podpływają zaciekawione, w ogóle się nie bojąc. Troszkę to niebezpieczne, bo jak odmulam dno to jest ryzyko, że wciągnę jakąś rybkę niechcący, szczególnie Neonkę, bo jest mała"

 

Myślę, że to, co je kusiło do podpływania pod odmulacz, to unoszone z wodą resztki z dna. Żarłoki, wiecznie otwarte głodne dzioby... A może z nudów...

 

"Bąbelek z larwami dalej bez zmian, nadal tam jest i cieszy moje oko miłym widokiem. Już zastanawiam się, jak wykarmię te maleństwa i co zrobić, żeby nie zostały pożarte pierwszego dnia, jak zaczną pływać...

Z tego powodu założyłam sobie profil na forum internetowym www.forum.superakwarium.pl (to chyba o nas :Di opisałam "rozród" moich razborek. Ciekawe, czy ktoś odpisze..."

 

Poniżej zacytuję początkowe wpisy z mojego pierwszego tematu na forum. Nie wrzucam linka do tematu, bo jest tam omówiona dalsza część moich przygód z rozmnażaniem razbor, a nie chcę uprzedzać wydarzeń ;)

Osoby, które zeżre ciekawość i odnajdą ten temat na forum - przeczytawszy go do końca - proszę o nie odtajnianie faktów, bo to jak czytanie książki Agathy Christie, gdy ktoś już nam "życzliwie" powie, kim jest morderca :P  Albo jak oglądanie meczu, gdy zna się wynik ;)

Na koniec wątku z razborami i tak wrzucę linka do całości tematu.

 

___________________________________________________________________________________________

WPIS NA FORUM:

maziama: 

"Cześć! To mój pierwszy post, choć śledzę to forum już od dłuższego czasu i wiem że jest tu sporo doświadczonych osób, może więc ktoś mi kapnie trochę swojej wiedzy. Już na drugi dzień od zakupu razbor zauważyłam u nich dość intensywne tarło. Pod liściem na którum się "tarły", na dnie zauważyłam małą kuleczkę (chyba ikra). zabezpieczyłam to miejsce sitkiem a dziś ujrzałam przyklejony do sitka dość spory "bąbel" z małymi brązowymi punkcikami. czy to możliwe że to maciupeńkie larwy razborek. Jako, że mam akwa dopiero 4 tyg a rybki od kilku dni dziwne mi się wydało że już mogą być małe rybki. Czy ktoś miał okazję obserwować rozród razborek, bo nie wiem jak one mają wyglądać, te maleństwa?"

 

 embarrassed:

"Tak, to małe rasboory. PO kilku dniach (3-6) zaczną pływać po akwarium i papa ... rybkowy obiadek"

 

maziama: 

"O nie! nie dam ich pożreć! coś wymyśle, myślałam o czymś w rodzaju "kotnika" pływającego przy powierzchni wody, zostawie je tam póki nie podrosną. Ale dzięki za potwierdzenie! dla mnie poczatkującej to powód do świętowania. dam znać czy przezyły. Dzięki!"

____________________________________________________________________________________________

 

"No i potwierdziło się! To są malutkie razborki! Teraz muszę coś wymyślić, żeby nie posłużyły za obiadek..."

 

16 czerwca, wtorek

 

"Dziś zakupiłam pokarm dla moich malutkich razborek. Nie przyjmuję wiadomości, że mogłyby nie przeżyć. Szykuję dla nich coś w rodzaju "kotnika" pływającego przy powierzchni wody, w formie dużego gęstego sitka, przyklejonego na przyssawkach do szyby akwarium. Zobaczymy co z tego wyniknie..."

 

Ja autentycznie, jeszcze przez długi czas nie zdawałam sobie sprawy, że istnieje coś takiego jak kotnik dla ryb, do kupienia w każdym zoologu :lol:

I męczyłam się z tym sitkiem, jeszcze nie raz :roll:

 

"A wieczorem...

No cóż... Razborek nie będzie... Sama je sobie załatwiłam. Przygotowałam dla nich większe sitko, chciałam je przenieść... I bąbelek pękł... Mam żałobę..."

 

Żałoba sprawiła, że dopiero po dwóch dniach miałam ochotę w ogóle napisać o tym fakcie na forum...

 

______________________________________________________________________________

WPIS NA FORUM

maziama:

"Niestety... Przez moją nieudolność nie doszło nawet do wyklucia... Nie będę się nawet rozpisywać jak do tego doszło bo to po prostu niewybaczalny błąd... jestem zdruzgotana i nie mogę sobie wybaczyć. Moje razborki nadal mają tarło, ale natychmiast traktują ikrę jako swoisty obiadek. Możliwe, ze zaprzepaściłam jedyną okazję na doczekanie "wnucząt". Straszny jest los początkujących..."

_______________________________________________________________________________

 

 

Podsumowanie:

ZAKUPY: pokarm dla narybku Mikrovit, przyssawki 6x, sitko duże

 

W następnym odcinku...

Jak wygrałam w Totka, czyli kumulacja razborowych tareł ;)

Edytowane przez maziama
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Szkoda,że bąbelek "prysnął" ale skąd mogłaś wiedzieć

No tak, człowiek niestety wielu jeszcze rzeczy się musiał i musi nauczyć ;)

 

 

 

Napięcie rośnie, do Hitchcocka niedaleko

Mówisz? Lokomotywa poszła w ruch? ;)

 

17 czerwca, środa

 

"Moje kochane słoneczka znów mają tarło!!! Czy to możliwe, że ja niegodna, mogę się doczekać kolejnych jajeczek?!

Dziś to jest o wiele trudniejsze, bo tylko jedna samica che się trzeć, a gotowych jest co najmniej trzech samców - i trochę się biją między sobą.

Zauważyłam, ze dwóch największych samców to takie "goryle" płodnej samiczki (to się nazywa płodna samiczka? :roll:- sami nie "korzystają" i jeszcze odganiają innych samców, zwłaszcza Małego - najmniejszego samca, ale ta samiczka widać najbardziej go "lubi"

 

Skubany Mały był szybki, sprytny i niepowstrzymany. Zawsze znalazł lukę między "gorylami", żeby to właśnie z nim samiczka tańcowała ;)

A te "goryle" to chyba bardziej "psy ogrodnika" - sam nie zeżre, a drugiemu nie da :P

 

"Mimo tych trudności znów zabezpieczyłam miejsce, w którym chyba widziałam jajeczka... Zobaczymy co z tego wyjdzie..."

 

Tak jak pisałam, cudowałam z tym sitkiem jeszcze trochę czasu :roll: Niepotrzebnie mnie na forum "napalono", że tam faktycznie są maluszki, co niestety utwierdziło mnie, że to jest dobry sposób na odchowanie potomstwa razbor. Dziś już wiem, ze nie tędy droga ;)

 

 

18 czerwca, czwartek

 

"Dziś kolejny dzień tarła moich razborek, tylko, że dziś wszystkie samice są chętne. "Bąbelka" jeszcze nie widać, tracę nadzieję, że tam w ogóle są jakieś jajeczka, ale jak osobiście ujrzę gdzieś spadające jajunia, to przeniosę sitko. A na razie zostawię tam, gdzie jest, do jutra...

Sprawdziłam korzeń, cały czas się moczy. W sobotę to już będzie trzy tygodnie. Ale robi się ciężki i nad powierzchnię wystaje już tylko trochę korzenia , więc pewne jest, że wodę pije"

 

Strach się bać, że całe akwarium wypije ;)

Trochę później...

 

"No cóż... Jajeczek było dziś dużo, ale wszystkie zostały pożarte. Nie mogę się pogodzić z tym, że tak sobie "załatwiłam" moje pierwsze rybie wnuki!

Próbowałam już wszystkiego: oddzielałam moją parkę do małego akwarium, ale dałam tam tylko roślinkę i parka była dosłownie przerażona, więc dałam ją z powrotem do ogólnego. Próbowałam zabrać tych "agresywnych" samców "goryli" i jedną samicę, która ciągle konkurowała z tą najbardziej chętną samiczką. Próbowałam odseparować w ogólnym akwa dwie rybki, które miały się ku sobie. Nawet jak tarło doszło do skutku, to i tak jajeczka zostały zjedzone."

 

Dziś już wiem, że to niepotrzebne stresowanie ryb. Lepiej jest zostawić to naturze. Jak ryby będą chciały się trzeć w ogólnym, to niechaj się trą. Odseparowywanie i cudowanie to chyba jest dobre dla dużych hodowli, nastawionych na ilość i zysk z tego rozmnażania.

 

"Nie ma rady... Nie doczekam się potomstwa, chyba, ze w osobnym akwariumiku!"

 

Jeszcze wtedy to do mnie nie docierało ;)

 

"Kupiłam więc paczkę żwirku, dodatkowy napowietrzacz i przystąpiłam do konstruowania tzw. kotnika (w sumie to akwarium tarliskowego, które później miało spełniać także funkcję kotnika) Jutro albo w sobotę przeniosę tam moją parkę  i zobaczymy co będzie"

 

Kocham to moje stwierdzenie "zobaczymy co będzie" :roll:;)

 

 

19 czerwca, piątek

 

"Bąbelka" nie było, więc wyciągnęłam sitko... Muszę pogodzić się z tym, że zarąbałam sprawę z moimi rybeńkami... Być może drugiej okazji nie będzie..."

 

Nie łam się już ;) Będzie :)

 

"Dziś przełożyłam moją parkę do osobnego akwarium, ale pół dnia stały w bezruchu. Samiec nawet się zalecał do samiczki, ale ona ani mru mru. W końcu Mały się zdenerwował i bardzo chciał "wyjść" z tego małego akwarium. Nie udało się... A w dodatku obie rybki bardzo zbladły. Samiczka wciąż nie może dojść do siebie, choć minęło już kilka godzin... Mam nadzieję, że będzie dobrze."

 

Trochę później...

 

"Zdemontowałam małe akwarium, roślinki wróciły na swoje miejsce... i wtedy rybki jakoś się ożywiły! Nawet zaczęły się gonić! Wróciły barwy! To znak, że trzeba zostawić naturze to, co do natury należy"

 

I chyba właśnie wtedy to do mnie dotarło. Pewnie niejeden akwarysta wiele błędów popełni, zanim się nauczy, co dla jego ryb jest dobre, a co nie. Można się wiele naczytać, a i tak odezwie się tam gdzieś wewnątrz ta podstępna część naszego jestestwa, która mówi "Ale może u ciebie będzie inaczej. Spróbuj! A nóż widelec się uda". I dopiero jak spróbuje i się przekona, że to tak się nie da, to wtedy wie z własnego doświadczenia, a nie tylko z teorii. Szkoda, że czasem to doświadczenie opłacone jest zdrowiem lub życiem ryb...

 

"Jeżeli moje rybeńki zaszczycą mnie ponownie swoimi jajeczkami to to wykorzystam. Jeżeli nie - to trudno...

Ale zapamiętam ten błąd i porażkę na całe życie..."

 

Czytelników pocieszę - moja przygoda z rozmnażaniem razbor na tym się nie skończyła :)

Ale o tym będzie później ;)

 

Podsumowanie:

ZAKUPY - żwirek 2kg, kamień napowietrzający, wężyk akwarystyczny, trójnik

 

W następnym odcinku...

Odkopany w odmętach komputera pierwszy filmik z pierwszą aranżacją zbiornika... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Normalnie romans Ci się trafił wśród tych razborek

No i to regularny ;) A jakie podchody robili :P

 

 

 

Mały romeo nie dawal za wygraną

Tylko Julia coś bez balkonu była ;)

 

 

 

czekam na dalsze wpisy i pierwszą aranżację zbiornika - nie trzymaj nas długo w niepewności

 

Nie trzymaj bo mi grzanki wystygną! 

Hehehe Do tej pory to już sucharki z tych grzanek się pewnie zrobiły :lol:

 

 

 20 czerwca, sobota

 

"Dziś gruntowne porządki: podmiana wody, odmulanie dna, skrobanie glonów z szyb, dodanie witamin, profilaktyczne leki (niestety) oraz szczep bakterii nitryfikacyjnych razem z odżywką, które kupiłam dziś. Może to pomoże na wysoki poziom azotynów w wodzie."

 

Znów nie mam pewności, czy dobrze tu napisałam, iż chodzi o azotyny, czy w końcu azotany. No ale to pokazuje, jak błędne jest wpuszczanie ryb do niedojrzałego akwarium, wcześniej traktowanego chemią :( Nie mam zapisanych wyników testów, dopiero później zaczęłam to notować, więc nie wiem o jak wysoki poziom chodzi. Ech...

 

 

21 czerwca, niedziela

 

"Dziś przeczytałam w internecie o sposobie na humanitarne uśmiercanie rybek. Wyławia się je do szklanki z wodą i wstawia na całą noc do lodówki; rybki po prostu stopniowo i spokojnie zasypiają..."

 

Ten akurat sposób jest dość kontrowersyjny. Kiedyś był uważany za najbardziej bezbolesny, dziś poglądy są różne. Nie chodzi o to, żeby ten akurat temat tu roztrząsać, ale miałam w tamtym czasie mieszane myśli na temat "przymusowego" uśmiercania nieuleczalnie chorych, męczących się ryb.

 

"Niekiedy jest to jedyne wyjście, na przykład gdy rybka cierpi na nieuleczalną chorobę i nie dość, że zaraża inne rybki, to jeszcze biedna i tak umrze, tylko że w okropnych męczarniach. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała korzystać z tego sposobu... To nic przyjemnego... Straszne!"

 

Niestety, co było raczej do przewidzenia - zwłaszcza przy początkach akwarystycznych - nieraz musiałam stawać przed dylematem, czy jeszcze próbować leczenia, czy to już beznadziejny, nieuleczalny przypadek i lepiej skrócić męczarnię rybce...

 

Trochę później...

 

"Zmieniłam dziś wodę mojemu korzonkowi, nalałam świeżej z dodatkiem środka odkażającego. Już niewiele mu brakuje, żeby zatonął! Myślę, ze jeszcze z tydzień i będzie mógł powędrować do akwarium.

Na grocie w akwa na dobre zadomowiły się okrzemki, trochę ich chyba też widzę na roślinach. Z tego co przeczytałam to z powodu zbyt słabego oświetlenia. Ja mam tylko jedną świetlówkę 15 W i zdaję się, że to trochę za mało, więc trzeba coś pomyśleć o dodatkowej żarówie"

 

 

22 czerwca, poniedziałek

 

"Ale się dzisiaj dużo dzieje!

Po wczorajszym poście (rybki cały dzień nie dostały jeść - po raz pierwszy!) miały dzisiaj nieludzkie tarło. Częstotliwość spadającej na dno ikry i jej ilość przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Część z nich zdołałam po raz kolejny przykryć sitkiem ( :lol:obciążonym kamieniem-otoczakiem. Z kolejnego "zrzutu" udało mi się odłowić tylko dwa jajeczka, które umieściłam w plastikowym kubeczku, na wierzch położyłam wyjałowioną gazę zabezpieczoną gumką recepturką i jajuszka powędrowały na dno akwarium. Dla przyciemnienia położyłam na górę otoczak. Juto się okaże, czy coś będzie z tych moich starań..."

 

Kolejny niezbyt rozgarnięty pomysł to był ;) O ile o zaciemnieniu ikry - bo jest wrażliwa na światło - pomyślałam, o tyle już o dobrym natlenieniu nie za bardzo. A też jest na to wrażliwa. Tak więc skutek można przewidzieć już dziś ;)

 

"Jak wynikało z przemyśleń dnia poprzedniego potrzeba zaszła, by zainstalować dodatkowe oświetlenie, tak żeby w sumie dawało 30 W. Zostały więc zakupione dwie świetlówki po 15 W, jedna ze światłem dziennym, a jedna z takim specjalnym dla roślin, po czym instalacja powędrowała do baniaczka."

 

Nie miałam wtedy pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak barwa światła, kelviny, lumeny i te wszystkie parametry świetlówek, które mają niebagatelne znaczenie dla roślin. A człowiek ciągle się czegoś nowego uczy ;)

 

"Okazało się, że te dwie świetlówki dają dość sporo światła, co mogłoby zaszkodzić małym jajeczkom, więc na razie ta dzienna świetlówka została wyłączona, a ta dla roślinek na razie świeci sama..."

 

Nie jestem pewna, ale chyba lepszym rozwiązaniem byłoby zrobić odwrotnie. Ale uznałam, że jak świetlówka jest "dla roślin" to im wystarczy, żeby rosły. To chyba nie do końca tak jest, ale dziedzina oświetleniowa nigdy nie była moją mocną stroną więc... przed użyciem skonsultuj się ze specjalistami tego forum i pod żadnym pozorem nie pytaj sprzedawcy (lub farmaceuty) w sklepie zoologicznym ;)

 

 

23 czerwca, wtorek

 

"Kolejny dzień tarła...

Pod sitkiem zebrało się kilka brązowych jajeczek (naliczyłam 5 sztuk). Te dwa w kubeczku zniknęły z dna, więc albo przykleiły się do powierzchni kubka, albo... Teraz trzeba cierpliwie czekać 3-6 dni.

Postanowiłam dzisiaj, że w sobotę zrobię zmianę aranżacji w baniaczku. Wyrzucenie sztucznej roślinki (wstyd i żenada :roll:i groty skalnej, które niestety pokryła się okrzemkami. Podejrzewam też, że podwyższa mi twardość wody. Trzeba też dokupić roślin, zmienić tło no i w końcu wrzucić tak długo oczekiwany korzonek, który w końcu zaczyna tonąć... Myślę, ze zmiana jest potrzebna, bo trochę mi się wystrój zaczyna nie podobać. Muszę jednak poczekać, aż się wyklują (chyba!) moje maleństwa..."

 

Ze zmianą aranżacji nie czekałam jednak do soboty, o czym przekonamy się w następnym odcinku. Dlatego myślę, że to odpowiedni czas, żeby wstawić odszukany w zakamarkach plików film z pierwszą aranżacją. Film nie powala jakością. Sprzęt był jaki był, a aparatka ze mnie do tej pory, jak z koziej d... trąba :P

Na filmie widać wstydliwą sztuczną roślinkę, namoknięte tło, dwie roślinki na krzyż i chyba tylko bąbelki odwracają uwagę od całego tego bajzlu ;)

Za to razborki szaleją, neony im wtórują a Bojuś zwiedza włoście w najlepsze :P

Dźwięki w tle filmu zastąpiłam wesołą, żartobliwą muzyczką. W końcu to moje pierwsze akwarium z "dzieciństwa" akwarystycznego. Gdzieś tam nawet chyba mój "rudy" łeb zamajaczy :P

Miłego oglądania i pękania ze śmiechu ;)

 

FILM

 

Podsumowanie:

ZAKUPY - bakterie nitryfikacyjne plus odżywka, świetlówki plus jakieś tam bebechy potrzebne do ich podłączenia (nazwane w Pamiętniku po prostu jako "dodatkowe oświetlenie")

 

W następnym odcinku...

Nowe rybki... Niestety...

Edytowane przez maziama
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miłego oglądania i pękania ze śmiechu ;)

 

Eeee dobrze jest :D Ty lepiej zobacz jak moje pierwsze akwarium wyglądało to dopiero jest porażka i pomyśleć,że taka z niego dumna wtedy byłam :facepalm:   Co do uśmiercania rybek to fakt wiele kontrowersji jest. Ja od poczatku wybrałam (moim zdaniem) naj bardziej humanitarną (i najtrudniejszą dla właściciela) śmierć poprzez szybkie ucięcie głowy - na szczęście nigdy nie musiałam robić tego sama ufff Choć mąż do dziś mi wypomina - do nieba przez Ciebie nie pójdę! Chyba jednak pójdzie (a jak nie to na pewno nie przez moje ryby :P ) bo to w krytycznych sytuacjach zakrawa nawet pod dobry uczynek. Pamiętam pierwszą uśmierconą rybkę, to był mały kirysek panda który strasznie poobcierał się o ostre kamienie (o ja głupia!). Potem to wstyd się przyznać ale człowiek się już chyba bardziej uodparnia i stara się myśleć głową nie sercem.

Ciekawa jestem co to będą za kolejne rybcie. Trochę tylko obawiam się tego "niestety" :roll: 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

i pomyśleć,że taka z niego dumna wtedy byłam

A jak ja ze swego pękałam z dumy...? ;)  Cały czas miałam w umyśle akwaria mojego ojca, gdy ja jeszcze dzieckiem byłam. Wtedy stosowało się inne zasady... Albo raczej nie stosowało się żadnych zasad ;) Nie kojarzę, żeby w ogóle było coś takiego jak 'aranżacja'. Po prostu rośliny sobie rosły jak chciały. A jak nie chciały to nie rosły ;) A może po prostu mojemu ojcu nie zależało, żeby stwarzać jakiś artystyczny krajobraz. Liczyły się ryby: dużo i kolorowo ;)

W każdym bądź razie moje pierwsze akwarium miało być przemyślane w najdrobniejszym szczególe. Żaden kamyczek, ani gałązka rośliny nie powinna była wykraczać poza wyznaczony projekt zagospodarowania przestrzennego, tkwiący w mej wyobraźni. ;)

Dziś jak sobie na efekty tego projektu popatrzę, to jedyna myśl jaka mnie nachodzi to "trzeba było zabrać szalunek, zasypać fundamenty i może by mi kasę za działkę oddali" :P

No ale cóż... Picasso też nie od urodzenia był artystą ;)

 

Z kolei uśmiercanie rybek, to temat rzeka... Ja to miękkie serce mam. Na wsi mieszkałam ale kurę, królika i rybę samodzielnie złowioną to mąż traktował siekierką, czy tasakiem. Ja nawet jak muchę mam zaciukać, to się zastanawiam, czy to zrobić, bo to też zwierzę jest ;)

Ale kura, królik, czy ryba z rzeczki tudzież jeziorka, moim pupilem nigdy nie była. Więzi z nimi nie zadzierzgnęłam to i przy talerzu nie żal było wybornego dania posmakować.

Z akwariowymi rybami to już u mnie inna "inkszość". Skrócenie jej o głowę jednak źle mi się kojarzy. Nawet jeśli to humanitarne, jak się wydaje, jest. Ot, taka spaczona psychika :P

 

Wracajmy jednak do rybeniek z zamierzchłej przeszłości...

 

 

24 czerwca, środa

 

"Wstanąwszy rano stwierdziłam, że grota skalna cała pokryła się okrzemkami, a kilka listków roślin jest porządnie zaatakowanych. Zdecydowałam, że nie ma co czekać, tylko trzeba robić porządek w akwarium. Tak jak wczoraj nadumałam, tak zrobiłam: wywaliłam grotę, sztuczną roślinkę, w końcu wrzuciłam korzeń (nareszcie zatonął!), dokupiłam roślin, które posadziłam z tyłu akwarium, w rogach. Bąbelki przełożyłam przy tylnej szybie, a na środku rozgościł się korzeń z wdzięcznie przyczepionym do niego małym Anubiasem. Normalnie kosztuje 40 złotych, a ja go wytargowałam za 5 zeta!

Efekt? Pięknie!!!"

 

Pojęcie "pięknie" jest oczywiście w tym przypadku wyjątkowo względne. Wtedy wszystko było piękne, byleby tylko wyglądało inaczej niż na początku ;)

 

a64503e9257b3283gen.jpg

 

"Tło w końcu znalazłam takie jak chciałam: szare skałki. I całość wygląda po prostu cudnie...! Dla pełnego efektu brakuje mi jeszcze ciemnego podłoża, ale... przyszła mi ochota na dokupienie jeszcze jakichś rybek żerujących przy dnie, więc ostry żwirek odpada, a z tego co wiem, to ciemne podłoża właśnie takie są."

 

No... Nie wszystkie... Są też ciemne żwirki kwarcowe, a nawet piaski o ciemnej barwie, które ostrych krawędzi nie posiadają w swym wyposażeniu. Ale wtedy miałam na myśli głównie bazalt, a ten w istocie ostry jest, i to chyba bez względu na granulację.

Myślę, że plusika tu mogę sobie przyznać - chociaż jednego, w całym tym początkującym zminusowaniu swej osoby - że świadoma byłam, iż ryby przydenne odpowiedniego podłoża potrzebują :D

 

"Chodzą mi po głowie Kiryski, na razie wiem, że spiżowe. Potrzebują małego zbiornika (tak przynajmniej wtedy myślałam, ale 60 litrów to według mnie trochę jednak za mały zbiornik, dla tych sporych i ruchliwych kirysków), ale to jeszcze kwestia zdobycia informacji"

 

A zatem postanowiłam zasięgnąć informacji na forum. Oto czego się dowiedziałam:

http://forum.superakwarium.pl/topic/4858-rybki-denne-do-60l-akwarium/

 

 

26 czerwca, piątek

 

"Dzisiaj około południa jedna razbora ukryła się za żabienicą i tkwiła tam kilka godzin, z jakimiś dziwnymi drgawkami.

Na szczęście po kilku godzinach jej przeszło. Może to była niestrawność. Muszę ostrożnie karmić rurecznikami."

 

To były moje pierwsze niemiłe doświadczenia z mrożonym pokarmem. Pominąwszy fakt, że rureczniki ogólnie należą do ciężkich pokarmów mięsnych dla ryb i powinno się je traktować jak frytki i hamburgery dla ludzi. Rzadko można, ale nie w dużych ilościach i nie jako stały element diety.

 

 

27 czerwca, sobota

 

"No i kupiłam wczoraj kiryski. Nie mogłam się opanować."

 

Bo cierpliwością jeszcze nie grzeszyłam :roll:

 

"Na razie tylko trzy, choć powinno być co najmniej pięć (a nawet sześć), bo to stadna ryba (forum się przydało :D ). Zobaczymy, może jeszcze dokupię" To chyba zależne było od tego, jaką w końcu decyzję podejmę w związku z neonami.

 

A po przywiezieniu ryb...

 

"No cóż, trąbiatość moja nie zna granic! Rybki kupiłam... ale pokarmu dla nich to już nie! Zastanawiam się też jeszcze nad odmulaczem, który nie będzie mi tak szybko ściągał wody, bo nie nadążam odmulać dno... Coś wymyślę."

 

Parę paczek paluszków później, przylepiona do szyby, obserwując nowe nabytki... i przy okazji robiąc testy akwarystyczne ;)

 

"To już MIESIĄC od zalania akwarium! Szczerze mówiąc dopiero teraz mam azotyny na idealnym poziomie, tzn. że akwarium w końcu dojrzało. To cud, że moje rybki żyją do tej pory."

 

Na przyszłość kobieto, zamiast liczyć na cud, ugryź się czasem w nogę, w portfel, czy w co tam potrzebujesz, aby nie kusiło na nieprzemyślane i zbyt szybkie zakupy. Zwłaszcza żywych stworzeń :roll:

 

 

28 czerwca

 

"Dziś na liściu żabienicy zauważyłam pęcherzyk z białymi kuleczkami w środku. Nie mam pojęcia, co to może być. Nie sądzę, żeby to była ikra, bo jeśli już, to od kirysków, ale w to za bardzo nie wierzę. Najbardziej prawdopodobne, że to jajeczka ślimaka, ale tak dużego ślimaka, który by złożył te kuleczki, nie widziałam w moim akwarium. Chyba, że się gdzieś ukrywa i wychodzi tylko w nocy"

 

Tak, to taki mały Kuba Rozpruwacz, którego nigdy nie widziałam, a który potajemnie składał mi krwiożercze jaja na liściach ;)

 

"Przełożyłam liść z jajeczkami do kubeczka i przyczepiłam przy powierzchni wody. Wlałam kilka kropli MFC dla odkażenia. Zobaczymy... W ciągu 4-6 dni się wyjaśni..."

 

 

29 czerwca, poniedziałek

 

"Kusi mnie, żeby dokupić jeszcze dwa samce kiryska i wcale nie oddawać neonów. W końcu kirysek przebywa głównie na dnie, więc aż tak rybki nie powinny się "kłócić". Ale przeczytałam, że kirysek pstry osiąga nawet 7 cm długości! To trochę dużo, jak na moje akwarium. Zobaczymy..."

 

Ale patrzcie jak to jest. Niby człowiek czyta, niby już wie, że nie powinien, a i tak znowu powraca to o czym już pisałam - i tak chce spróbować. Może to tylko taka moja głupia natura: jak się na własnej skórze nie przekonam, że ryba za duża do zbiornika, to nie uwierzę :roll:

Na szczęście, jak już się parę razy przekonałam osobiście, że czasem niektórzy mądre rzeczy piszą, to zaczęłam to bardziej brać na poważnie. Na tym chyba też trochę polega nauka. Ale też chyba wynika to z zaufania do tego, kto takiej, czy innej rady udziela ;)

 

 

30 czerwca, wtorek

 

"Torba ze mnie!!! Wzięłam i dokupiłam dwa kiryski! Wydawało się, że to dwa samce, ale po wpuszczeniu do akwa, one dwa trzymają się razem, a "stara" trójka - też razem, w swojej grupie."

 

W sumie jak to się ma do tego, czy to były samce, czy nie...? Że niby jakby były samce, to się od razu powinny samiczkami zainteresować?

 

"Hmmm... Ciekawe czy się do siebie przyzwyczają, czy będę miała dwie "paczki" kirysków. 

Chciałam też kupić mchu jawajskiego, dla neonków. Był jakiś, ale pani w sklepie nie wiedziała, co to za jaki... Wzięłam..."

 

Po powrocie do domu i kolejnych obserwacjach zbiornika...

 

"Mój rogatek oszalał! Wczoraj - czy przedwczoraj - przycięłam go i posadziłam nowe sadzonki. Najwyższa sięgała do połowy wysokości akwarium, a dzisiaj... dosięga prawie do powierzchni wody! Szalony! To jakieś 10-15 cm w ciągu dwóch dni! 

Dowiedziałam się, że rogatek produkuje dużo tlenu dla rybek"

 

Dla niewtajemniczonych: rogatek rzeczywiście należy do jednych z najszybciej rosnących roślin akwarystycznych. Zużywa dzięki temu duże ilości związków przemiany materii. Warto tą roślinkę wykorzystać w początkach zbiornika, zwłaszcza, gdy w zbiorniku jest przewaga wolno rosnących roślin, które nie nadążają "zjadać" składniki pokarmowe. Nadmiar tych składników, to zachęta dla glonów, a rogatek stanowi dla nich dużą konkurencję. Nawet wrzucony luźno na powierzchnię wody, świetnie spełnia zadanie, a po ustabilizowaniu i zarośnięciu zbiornika, można go usunąć (lub zostawić, jak kto woli ;) )

 

"Wyłączyłam napowietrzacz, bo robi mi na powierzchni jakąś pianę. Ten z filtra wystarczy."

 

 

Podsumowanie:

ZAKUPY - roślinki (moczarka, nurzaniec, wgłęgka, anubias, jakaś trawka); silikon akwarystyczny; tło; pokarm dla kirysków z Tropical-a

Zakupione ryby: Kiryski pstre 3 szt + 2 szt

 

W następnym odcinku...

Bojowniki lubią czasem zaskakiwać :D

Edytowane przez maziama
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Po dłuższej przerwie... Z braku weny... :(

 

1 lipca, środa

 

"No ładnie! Kolejny dzień niespodzianek! Mój Bojuś chyba zaczął budować gniazdo z piany. Pobiera powietrze znad wody i wypuszcza bąbelki, tworząc pianę. Ale ja nie mam przecież samic! I co teraz?!"

 

Jako, że początkująca byłam i kumulacja wrażeń nieco przyćmiła moje trzeźwe myślenie, uznałam, iż budowanie gniazda przez samca bojownika jest desperacką próbą zwrócenia mojej uwagi na okrutną samotność, na jaką "skazałam" mojego pupila.

No bo jakżesz inaczej mógłby mi "powiedzieć", że... ma potrzebę? ;)

Dziś wiem, że bojowniki z natury są samotnikami i samiczki w naturze towarzyszą im głównie w okresie tarła, ale nie są niezbędne do normalnego funkcjonowania na co dzień. To, że zaczął budować gniazdo wcale nie oznaczało, że powinnam natychmiast zapewnić mu damy to towarzystwa.

Wtedy jednak myślałam inaczej...

 

2 lipca, czwartek

 

"Kupiłam Bojusiowi dwie samiczki. Nazwy robocze to Bianka - bo jest koloru biało-kremowego z czerwonym ogonem i płetwami, a druga Fretka - cała jasnoczerwona"

 

Niestety posiadam tylko takie, bardzo niewyraźne zdjęcie Fretki :( Ale przynajmniej widać kolorek, jaki miała ;)

 

be00d28bd6537da9gen.jpg

 

 

3 lipca, piątek

 

"Stwierdziłam przerybienie i postanowiłam oddać któreś rybki - wybór padł na kiryski, bo neonki są zbyt ładne, żeby się ich pozbywać. Wciąż jeszcze zastanawiam się nad zmianą obsady - oddać neony, dokupić dwie razbory i ze trzy samice dla bojownika. Ale to jeszcze kwestia przemyślenia..."

 

4 lipca, sobota

 

"Dziś zrobiłam generalny porządek w baniaczku, wyciągnęłam wszystkie rybki, zmyłam glony z roślin i szyb akwarium, zamontowałam deszczownię i zrobiłam gruntowne odmulanie. Teraz jest pięknie! Rybkom też się podoba..."

 

No rybkom to na pewno się "podobało" :roll: Zwłaszcza to wyławianie ich na czas porządków. Głupota do potęgi, fundowanie rybom mega stresu i totalnie niepotrzebne. Zwłaszcza, że ja miałam plany robić tak za każdym razem, gdy miały być robione porządki!

Zresztą podzieliłam się tym "fantastycznym" pomysłem tu na forum ;)

Temat jest co prawda z 21 lipca, ale pomysł zrodził się w mojej głowie właśnie w opisywanym dniu.

Link do tematu

 

6 lipca, poniedziałek

 

"Bojuś przestał budować gniazdo więc podstawkę usunęłam. (chodzi o zwykły kawałek plastiku, mający za zadanie zapobiec rozpadaniu się gniazda). Teraz gania sobie niewinnie panienki, ale one tylko trochę się go boją. Zastanawiam się nad dokupieniem jeszcze jednej bojowniczki - może niebieskiej...

Dwa neonki siedzą większą część dnia na dnie, ten niebieski pasek mają taki blado-zielony, mam nadzieję, że nie są chore...

Może to wina temperatury, bo jest gorąco i cały czas utrzymuje się na poziomie 27*C. W nocy spada tylko o jeden stopień.

Deszczownia pięknie się sprawuje. Kożuch bakteryjny, który miałam na powierzchni - taka jakby plama z benzyny, ale nie kolorowa ( :lol:- ładnie się rozmywa.

Fretka wydaje mi się jakaś podejrzana... W ogóle się Bojusia nie boi, ciągle za nim pływa, ma taki jakiś inny kształt niż Bianka, i tak w ogóle to wygląda mi na młodego samca z krótkimi płetwami. Tylko te białe pokładełko mi nie pasuje (taki biały punkcik na spodzie), bo to mają właśnie samiczki".

 

7 lipca, wtorek

 

"Fretka to już się tak skumplowała z Bojusiem, że wszędzie za nim pływa. W ogóle się go nie boi, chociaż ma przed nim pełen respekt. Jak Bojuś się zbliża to Fretka "schyla" głowę i chwilę tak przed nim pływa, obserwując czy ją pogoni, czy nie. Jak ją pogoni to odpływa, ale niedaleko i zaraz przypływa z powrotem.

 

Około południa moje neonki zaczęły uprawiać szalony taniec po całym akwarium. Wygląda to na przymiarki do tarła, ale tańczą grupkami,więc nie wiem, czy coś z tego będzie. Parki trudno odróżnić, bo nie wiadomo, które rybcie są jakiej płci"

 

Nieco później...

 

"Bojuś ponownie zaczął budować gniazdo! Teraz jest bojowo nastawiony do Fretki. A mówią, że to kobiety są zmienne, hehehe... Więc jednak wygląda to na początek amorów!"

 

Sytuacja się rozwija jak u wspomnianego Hitchcocka...

 

Ach...! Już było blisko z Fretką. Bojuś zwabił ją do gniazda i oba się do siebie zalecali, wyginali ciało... ale w końcu ją Bojuś pogonił...

Kolejne podejście: Bojuś zrobił z Fretką dwa okrążenia dookoła akwarium, ale jak mieli wpłynąć do gniazda to Fretka zwątpiła i on ją pogonił zdenerwowany.

Bianka cały dzień spędza na pływaniu wzdłuż tylnej szyby, tam i z powrotem. Albo się zawiesiła, albo "wydeptuje" ścieżkę do serca Bojusia."

 

Dwie herbaty później...

 

"Mój Bojuś to prawiczek ( :shock:Nie da się ukryć. Już kilkanaście (!) razy podchodzą do rzeczy, a tu nic. Bojuż chyba za bardzo się "telepie" i Fretka po prostu ze strachu ucieka. Ciekawe jak te pionowe paski mają wyglądać, wskazujące na to, że samiczka jest gotowa do tarła, bo ona to ma cały czas jakieś pasy i poziome (frustracja) i pionowe (gotowość do tarła).

 

Młodzi zakochani obaj już podenerwowani!

Biedna Bianka padła ofiarą wyładowań emocjonalnych niedoszłych, jak na tą chwilę, tarlaków."

 

8 lipca, środa

 

"Fretka zrobiła się gruba jak beczka, ale wciąż ma poziome czerwonawe pasy.

Dziś wpłynęła do gniazda i nawet się ułożyła koło Bojusia jak należy (głową w dół przy boju Bojusia), ale coś im nie wyszło i on ją chyba skubnął w bok, bo przez jakiś czas pływała ze skulonymi płetwami i jedną odstającą łuską."

 

Pięć obgryzionych paznokci później...

 

"Szanse na udane tarło rosną, bo już drugi raz dziś podchodzą, ona się dobrze układa i trwa to dłużej. Stopniowo się uczą..."

 

Jak to czytam, to mam wrażenie, że bawiłam się w jurora "Tańca z gwiazdami" :lol:

"Trzymaj ramę i obciągaj palce Fretka!" ;)

 

Aż w pewnym momencie...

 

"Jest!!! Pierwsze udane podejście! Udane w tym sensie, że wszystko przebiegło jak należy, ale... niestety ikra nie poleciała. Czyżby jeszcze Fretka nie była dojrzała...?

Teraz odpoczywa. Grunt, że wiem, że oni już wiedzą, jak to się robi"  ;)

 

"W samo południe rozpoczął się ponownie taniec godowy moich bojowników. Po kilku podejściach nie widać na razie jajeczek... 

Stwierdziłam ze smutkiem, że Fretka macha tylko jedną płetwą skrzelową. Albo jej już nie ma (odgryziona) albo jest uszkodzona i nią nie rusza, więc jej nie widać.

Po pięciu minutach odpoczynku ponowne podejście: ikra nie leci..."

 

Wgryzam się w szkło i po cichu składam kołyski dla małych bojowniczków, w nadziei, że to pomoże nowożeńcom w ich miesiącu miodowym ;) Szampan się chłodzi...

 

"Po którymś z kolei podejściu w końcu poleciała ikra!!!

Nie ma jej dużo, Bojuś ją zbiera, ale pewności nie mam, czy ją daje do gniazda, czy zjada. Jest dokładnie godzina 13.20

 

FILM Z TARŁA    :D

 

Fretka ma piękne białe pasy, ale jest już chyba trochę zmęczona.

...

 

Jeśli dobrze widzę, a ślepota na razie mi nie grozi, są tam takie "mętne" kuleczki - te ze śliny Bojusia są bardziej przezroczyste, więc to chyba są jajeczka. Nawet zgrabnie mu idzie zbieranie tych jajeczek...

...

 

Około godziny 15.00 zobaczyłam, że Fretka wypłynęła z gniazda, więc ją odłowiłam do kubeczka (chwilowo) i nakarmiłam. Zostawiłam ją tam na chwilę, żeby odpoczęła. Płetwą już rusza, więc wszystko jest w porządku.

 

Po wpuszczeniu jej do ogólnego Bojuś przeganiał Fretkę, a ona już na amory raczej nie miała ochoty. W obawie, żeby jej Bojuś nie ukatrupił postanowiłam ją dać na przechowanie, na jakieś dwa tygodnie maksymalnie, razem z Bianką oczywiście.

W tym czasie okaże się, czy coś z maluchów będzie, czy trzeba tarło powtórzyć."

 

Obserwacja tatusia trwa...

 

"Bojuś pilnuje gniazda, widać miejsce z białymi kuleczkami. Wieczorem przypłynął normalnie na jedzonko (chociaż niektóre bojowniki nie jedzą podczas opieki nad potomstwem)

No, to teraz będzie bojowy sprawdzian ojcostwa Bojusia..."  :D

 

W następnym odcinku...

Babcia pełną gębą... :D

Edytowane przez maziama
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...