Skocz do zawartości

Pamiętnik akwarystyczny maziamy :)


maziama
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Skojarzenia miałem inne ale że tu są podobno nieletni to przemilczę

I bardzo słusznie :P

 

9 lipca, czwartek

 

"Wczoraj wieczorem i dziś jeden neonek nie przypłynął do jedzenia. Pływa normalnie, kolory też bez zmian,ale jeść nie chciał..."

 

Pewnie zupa była za słona, albo znowu brokuły i brukselkę podałam ;)

 

"Bojuś opiekuje się gniazdem, cały czas coś przerabia, choć ilość jajeczek jakby się zmniejszyła. Ciekawe czy coś z tego będzie... Choć wykarmić te maleństwa to ponoć trudna sprawa, bo one głównie żywym pokarmem się żywią."

 

Coś se tam wiedzy liznęłam o tych bojownikach, zanim przyszło co do czego ;)

 

"Doliczyłam się około 15 jajeczek, które w południe jeszcze były w gnieździe. Do kubeczka wody akwariowej włożyłam dwa kawałki nadgnitego liścia wgłębki i kawałeczek sałaty. Do jutra powinny się rozwinąć pierwotniaki do karmienia ewentualnego narybku.

Bojuś jest bardzo troskliwym tatusiem, przenosi jajeczka, porządkuje, a jak któreś spadnie to zaraz je łapie i daje z powrotem do gniazda"

 

Niewiele gatunków ryb, jakie do tej pory miałam u siebie w akwariach, tak mnie zafascynowało jeśli chodzi o opiekę nad potomstwem. Pewnie hodowcy wszelakich pielęgnicowatych uznają, że poczynania bojowników nijak nie umywają się do zachowań tych bezkonkurencyjnych "troskliwych misiów" ;)

Ja jednak pokochałam te majestatyczne "bettasy" i dla mnie są numero uno :D Chociaż niestety ta ich troskliwość za długo nie trwa, wszak to przecież nie pielęgnice :(

 

"Godzina 18.30 - Bojuś niestrudzenie dogląda bojowniczątek; jak jedno jajeczko włoży do gniazda, to dwa mu wypadną. I tak w kółko..."

 

10 lipca, piątek

 

"Godzina 7.00 - Bojuś czatuje przy gnieździe, ale nic przy nim nie robi.

Zauważyłam jedną mikro-rybkę pływającą przy powierzchni. To znak, ze się wykluwają i trzeba je przenieść"

 

Pamiętajmy, że rzecz się dzieje w akwarium ogólnym, więc przeniesienie Bojusia nie rozwiązywałoby sprawy, bo reszta obsady zrobiłaby sobie z maleństw ucztę.

 

"Tak też zrobiłam: plastikowy pojemnik, kawałek rogatka (produkuje tlen), kilka kawałków nadgniłych listków i napowietrzacz. To wszystko przyczepiłam w akwarium ogólnym. Kubeczek z pierwotniakami też jest w akwarium, żeby miał taką samą temperaturę.

Godzina 8.45 - wykluły się cztery bojowniczątka

Godzina 13.00 - karmię maleństwa "zieloną wodą"; jak ją wlewam to kilka sztuk rybeniek zaczyna pływać, ale tylko przez chwilę i zaraz wracają do gniazda"

 

11 lipca, sobota

 

"Pierwsza doba od wyklucia.

Przy delikatnym poruszeniu gniazdem dwa maleństwa wypływały z gniazda, a jeszcze dwa wystają ogonkami w dół.

Ciekawe czy jest ich więcej? W sumie to już powinny zacząć pływać, a one wciąż są przyczepione do tych bąbelków z gniazda.

Godzina 19.00 - zauważyłam kilka ciemnych punkcików z ogonkami, przyczepionych do ścianek pojemnika. Jeden z nich wyraźnie się porusza czasami. Jak mniemam to są właśnie moje rybcie malunie"

 

12 lipca, niedziela

 

"Mikro-rybki przemieszczają się w pojemniku. Wczoraj i dzisiaj rano były przy napowietrzaczu, dziś są przy gnijącej łodyżce. To dobry znak, bo to znaczy, że sobie radzą i zjadają pierwotniaki. Wczoraj dałam do wody trochę rozmrożonego pokarmu  trochę MikroVit-u. Wsadziłam też jednego ślimaka, żeby zjadał resztki niezjedzonego pokarmu.

Godzina 17.30 - cztery niunie żywo zareagowały jak wlewałam "zieloną wodę". Znaczy, że jeszcze coś żyje!

Gniazdo już usunęłam, bo zaczęło porastać takim białym nalotem. Ścianki pojemnika też tym porastają, ale boję się podmieniać wodę, żeby nie zaszkodzić niuniom".

 

13 lipca, poniedziałek

 

"Dziś wymieniłam połowę wody bojowniczątkom (nie wiem czy dobrze pamiętam, że użyłam wody dojrzałej z akwarium ogólnego)

Nie było łatwo, bo one są tak maciupkie, że ledwo je widać. Ale na pewno nadal są cztery maleństwa. Reszta chowa się w rogatku, dlatego w sumie nie wiem ile ich jest i czy wszystkie przeżyją. Pierwotniaki zaczęły mi nieładnie pachnieć, więc wymieniałam wodę i gnijące roślinki. Dopiero jutro będzie można karmić.

Godzina 8.30 - bojusiątka mają już trzy pełne doby, licząc od tego malucha, który się najwcześniej wykluł.

Dałam im dzisiaj pierwszy raz gotowane żółtko. Nawet się zainteresowały, ale czy jedzą to nie wiem, bo niestety są za małe, żeby to zobaczyć.

Obserwowałam przez kilka minut jednego niuńka. Jest wyraźnie większy od pozostałych i śmielszy. Nie chowa się w roślinkach tylko pływa po pojemniczku; już nawet bardziej pływa niż "skacze". Podpływał do ścianki pojemniczka i wykonywał takie ruchy, jakby skubał te białe włoski przyklejone do ścinki. Jeśli tak jest, to znaczy, że sobie radzi ze zdobywaniem pokarmu. Ach, żeby chociaż ten jeden przeżył...!"

 

Nieco później...

 

"Hehehe... Bojuś znowu zaczął budować gniazdo! On jest szalony! Rozochocił się, że hej...! Czy on nie wie, że na razie nie ma takiej możliwości...?! Jak ja mam mu to powiedzieć? Przecież się załamie..."

 

Bojuś najwyraźniej się niemiłosiernie nudził, lub - co bardziej prawdopodobne - miałam w tym czasie w akwarium za wysoką temperaturę, powyżej 27*C i to jakoś go tak "zachęcało" do tarła ;) A ja już jego kobitki za drzwi wyrzuciłam, bo ani flaszki, ani bombonierki nawet nie przyniosły, a na "zaloty" przychodziły :P

 

"Godzina 13.00 - maluszki zaczynają żerować na dnie, gdzie zebrał się taki mętny nalot. Mam nadzieję, że te jajko, co opadło na dno też zjedzą. A jak nie to ślimak chyba chętnie się skusi. Leżały na dnie takie dwa małe kawałki. Ślimak przejechał i zniknęły. Czyli zeżarł... Miodzio...

Znowu widzę tylko cztery bojusiątka, które żerują. A nie...! Chwilę później doliczyłam się już siedmiu! Zauważyłam jak okruszynki jajka znikają, gdy bojusiątko do niego podpływa. To znaczy, że im smakuje!"

 

No cóż, przeżywałam sprawę jak żaba wywiadówkę, albo jak mrówka okupację :P

Ale co się dziwić, to były pierwsze maleństwa, które udało mi się uzyskać z ryb jajorodnych (ba! z jakichkolwiek ryb) i to jeszcze zaczynając od tych nie najłatwiejszych. Żebym jeszcze wcześniej choć gupiki rozmnożyła. Ale tu nie, od razu bojownik z przecinkami grubości ludzkiego włosa ;)

 

"Dziś rybki w ogólnym po raz pierwszy dostały wodzienia mrożonego - rozmroziłam na sitku, polewając ciepłą wodą i poszatkowałam na mniejsze kawałki. Rybunie wcinały, aż im się uszy trzęsły!

 

14 lipca, wtorek

 

"Godzina 8.00 - karmienie żółtkiem wymieszanym z "zieloną wodą". Naliczyłam już osiem sztuk - ciekawe ile ich w końcu jest?

Stały się trochę bardziej widoczne, jakby okrąglejsze, chociaż ten pierwszy tydzień, to chyba aż tak nie rosną. Minęły przecież dopiero cztery dni. A one nadal żyją! Super!

Bojusiowego budowania gniazda ciąg dalszy... No ja po prostu nie mam sumienia mu tego powiedzieć, żeby on sobie dał spokój...

Dziś przygotowałam nowy domek dla bojusiątek. Od razu mi się przypominają moje nieszczęsne razborki, które przy przenoszeniu właśnie do nowego lokum straciłam... Dlatego dziesięć razy przemyślę, zanim coś zrobię. Kotnik plastikowy, który kupiłam, wyścieliłam uszytym z flizu wkładem o kształcie właśnie tegoż kotnika. Do niego włożyłam plastikową doniczkę wypełnioną podłożem z akwarium (bakterie nitryfikacyjne), z posadzonym do niej rogatkiem Zastanawiam się nad ślimakiem czy da radę deptać po flizie...?"

 

Dziś wiem, że to totalny niewypał z tym kotnikiem plastikowym, a z flizem to już na prawdę przesadziłam w utrudnianiu sobie życia. Kotnik siatkowy, który wkrótce zastąpił to "ustrojstwo" zdecydowanie lepsiejszy jest ;)

 

15 lipca, środa

 

"Kupiłam sobie lupę, bo mi oczy wysiadają od wypatrywania tych drobinek. No... a teraz to pełen komfort! Nawet widać, że się różnią odcieniami. Pięć dni już za nami - maluszki na razie dobrze się mają"

 

I uwieńczenie dzisiejszego wątku - zdjęcie pięciodniowego niuńka.

Jakość może nie najlepsza, ale jakże dumna z niego byłam :D

 

3ba8e3545224e12bgen.jpg

 

 

W następnym odcinku...

Mrożące krew w żyłach przekładanie bojusiątek do kotnika z siatki...

Edytowane przez maziama
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ehhh aż mi się łezka w oku zakręciła bo przypomniało mi się jak odchowywałam moje jedno pandziątko, tylko jedno ale z tylko kilku jajeczek dosłownie sprzątniętych spod krwiożerczych paszczy neonów więc i tak uważam to za sukces :D Pandziulek do dziś jest ze mną i jak przystało na dumną mamę jest moim ulubionym (choć najmniejszym) świnio-czołgiem :D Ma na imię "Jajko" bo jak był w kotniczku jeszcze jako ikra to każdy przychodził, wzrok wytężał i się pytał "Co tam jest???", a ja odpowiadałam "Jajko" :D heheh ot na takie wspomnienia mi się wzięło. Dobry pomysł,żeby lupę kupić, i wstyd ,że człowiek na to wcześniej nie wpadł :rolleyes:

Edytowane przez V_i
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...