Skocz do zawartości

Pamiętnik akwarystyczny maziamy :)


maziama
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Jak to czasem bywa, przy okazji szukania jakiegoś wyjątkowo ważnego dokumentu, w przepastnych czeluściach starej, wysłużonej szafy, odkryłam swój zakurzony, dawno zapomniany już Pamiętnik akwarystyczny :D

Liczy sobie pięć i pół roku, odkąd zapisana została w nim, drżącą ręką, pierwsza karteczka. W sumie opisałam w tym pamiętniku jakieś półtora roku przeżyć, spostrzeżeń, radości i smutków, początkującej - jeszcze wtedy - akwarystki. 

 

I pomyślałam, że to dobry temat... na nowy temat w tym dziale ;)

Jako, że za typowymi blogami nie przepadam, to mam nadzieję, że mnie stąd nie wygonicie :P

Chciałabym ten pamiętnik przybliżyć bardziej z przymrużeniem oka, niż na poważnie. Niechaj więc, Drogi Czytelnik, nie bierze sobie tych myśli jako poradnika akwarystycznego, bo wiele w nim błędów typowego początkującego akwarysty znajdzie się.

Pamiętnik ten jednak chciałabym tu przepisać w oryginalnej wersji i pisowni, nawet jeśli już dziś wiem, że wiele z moich działań i przemyśleń, nie było zbyt właściwych. W komentarzach postaram się to wszystko prostować ;)

Chodzi o to, żeby prześledzić etapy swojej nauki. Sama sobie chętnie przypomnę te chwile :)

 

Żeby łatwiej w poszczególnych postach znaleźć kolejne wpisy Pamiętnika, wyszczególnię je tłustym drukiem, oraz zamknę w cudzysłowie.

Uwagi moje na bieżąco, sprostowania i komentarze pisane będą normalną czcionką. O taką też pisownię proszę tych, którzy zechcą ten temat zaszczycić swoją wypowiedzią.

W planach są zdjęcia, wykresy lub tabelki, oraz linki do poszczególnych tematów, które zakładałam w związku z daną sytuacją opisaną w Pamiętniku.

 

Mile widziane komentarze :D 

 

Aby rozbudzić nieco ciekawość czytających, rozpocznę dziś wpisem z pierwszej strony mojego Pamiętnika. Niech was jednak on nie zmyli: pamiętniki piszą nie tylko nastoletnie dziewczęta ;) Ja swój zaczęłam... będąc już po 30-tce :D

Co sprytniejsi, już się domyślają ile mniej więcej w tej chwili mam lat :P

 

 

TYTUŁEM WSTĘPU

 

"Pod koniec maja 2009 roku dostałam od taty, w prezencie, swoje pierwsze w życiu akwarium. Ojciec wiedział co mnie kręci, jako, że smykałkę do podwodnych krajobrazów mam w końcu po nim.

Na początek miałam więc już baniaczek o pojemności (jak się okazało) 60 litrów. Początkowa wersja była, że to 40-tka, ale wymiary 60x30x35 ostatecznie potwierdziły, że to jakieś 20 litrów więcej..."

 

A ściślej mówiąc 63 litry ;)

 

"...Właściwie o akwarystyce zaczęłam myśleć już rok temu, dlatego od dłuższego czasu (czyli od roku właśnie) zaopatrzona jestem w podręcznik o tytule  "Akwarium towarzyskie" i zgłębiwszy go dogłębnie, posiadłszy ogólną wiedzę w tym zakresie, postanowiłam wykorzystać ją w praktyce.

I tak, na bieżąco uzupełniając swe luki informacjami z internetu, rozpoczynam swą przygodę z rybkami...

Spodziewam się mnóstwa frajdy z tego zajęcia, choć - przygotowawszy się na zapewne niejedno rozczarowanie - zdaję sobie sprawę jaka to zarazem odpowiedzialność za te miłe stworzenia."

 

 

Wkrótce pierwszy wpis... :D

Edytowane przez maziama
  • Lubię to 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I to ja niby ciekawie piszę? Moje wypociny nie umywają się do Twoich :-)

 

Pomysł bardzo ciekawy i nawet niosący naukę dla początkujących w takim sympatycznym wydaniu :-)

 

Na pewno będę czytać i czego nie da się uniknąc, będe porównywać Twoje początki z moimi :-) już mamy cechę wspólną. Ja również pierwsze akwa dostałam od taty :-)

 

Acha i chyba zaliczam się do sprytnych, gdyż wiem już ile masz lat :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdyby ja miała pisać taki pamiętnik to musiałby się zaczynać "Dawno dawno temu kiedy jeszcze ne używało się testów...":D To było już taaaaak dawno...

Faktycznie, klasyczniej by było "Za górami, za lasami, za siedmioma kiloma żwirkami..." :lol: Patrz, nie przyszło mi to do głowy :D

 

 

 

Moje wypociny nie umywają się do Twoich

Daria, nie bądź taka skromna ;)

 

 

 

Acha i chyba zaliczam się do sprytnych

W to nie wątpię :D

 

 

 

Dobrze by było zilustrować taki temat. Fotki jak ewoluowały baniaki mile widziane.

Taki też mam plan :)  Niestety nie mam wszystkich fotek, które chciałabym mieć. Ale trochę takich, które jeszcze nie widziały światła dziennego się znajdzie ;)

Będzie się z czego pośmiać :lol:

 

No to zaczynamy pierwszy wpis :)

 

28 maja, czwartek 

 

"Skoro mój baniaczek został już wyszorowany i zgrabnie ustawiony w kąciku na szafce w sypialni, pora się więc było wziąć za kupowanie wystroju i wyposażenia dla moich przyszłych rybek. Udawszy się do sklepu zoologicznego ...X... postanowiłam zakupić podłoże i dekoracje w formie jakichś skałek, może też korzenia, oraz roślinek i testów do wody..."

 

Nazwy sklepów wypipane zostaną, gdyż to dawno temu rzeczy dzieją się i kto wie, czy się coś nie zmieniło do dnia dzisiejszego. Nawiasem mówiąc sklep X dziś jeszcze istnieje ;)

Pragnę zwrócić uwagę, iż w skład pierwszych planowanych zakupów weszły testy akwarystyczne :D To wynik dogłębnej lektury książki, wymienionej we wstępie. Jak się za chwilę przekonacie, warto swoją pierwszą wizytę do sklepu zoologicznego poprzedzić zdobyciem chociaż podstawowej wiedzy z zakresu akwarystyki.

 

"...Nie będę się szczegółowo rozpisywała nad "trąbiatością" sprzedających tam Pań..."

 

No może jednak nieco będę  ;) Wchodząc do sklepu owego było się notorycznie ignorowanym. Uprzejme "dzień dobry" spotykało się ze wzrokiem, jakbym co najmniej po chińsku się wypowiadała. Po czym Panie wracały do swych - niezwykle pilnych - zajęć, w postaci dyskusji przy stygnącej kawie i ciasteczku. Rozglądający się klient w postaci mej, mógł - niczym nie niepokojony - zwiedzić cały sklep, nie natknąwszy się nawet na szczątkową uwagę i zainteresowanie "sprzedawczyń"...

Już samo takie zachowanie powinno każdego kupującego zmusić do odwrócenia się na pięcie i poszukania innego punktu zaopatrzeniowego. Ale przecież nie mnie...! ;)

 

"...dość, że w końcu zakupiłam siedem woreczków żwirku kwarcowego o mieszanej barwie i w miarę opływowym kształcie, a nie - jak mi Pani wciskała - żwirek biało-czarny, który nie dość, że był bardzo ostry (co dało się wyczuć przecież przez woreczek), to jeszcze miał mieć znaczny wpływ na parametry wody."

 

Dla początkujących niewtajemniczonych: biało-czarny żwirek to zwykle bazalt o ostrych krawędziach połączony z marmurem, który podnosi twardość wody. Taka mieszanka nie nadaje się dla ryb, pochodzących z miękkich, kwaśnych wód, ani dla ryb kopiących w podłożu i pielęgniczek.

Dodam, że Pani - proponując mi owy żwirek - nie zapytała o planowaną obsadę.

 

"...Dekoracji nie mieli, roślinki - tylko sztuczne, a tła akwariowe - beznadziejne."

 

No skłamałabym tutaj nie prostując, że dekoracje mieli, i owszem, ale.. w postaci sztucznych statków, nurków i plastikowych morskich rybek. Ja szukałam "niestety" naturalnych skał i korzeni. Co ciekawe, sztuczne rośliny zamiast - jak cywilizowane - leżeć na półeczce, poukładane sobie były w zalanym wodą akwarium. Możliwe, że miały udawać, że są żywe ;)

 

"...Teraz już wiem, że będę omijać ten sklep szerokim łukiem."

 

Późniejsze moje odwiedziny z tym sklepie ograniczały się jedynie do kontrolnych wizyt i ewentualnie ciekawości, co tam nowego dają ;)

Dawali... co raz to nowe bojowniki, w kubkach do połowy napełnionych wodą :shock: Na zapytanie "czy nie za mało mają wody w tych kubeczkach", usłyszałam "nie, one tak do nas przychodzą i nic im nie będzie". Wyszłam.............

 

"Żwirek na razie sobie poleży w domciu, bo najpierw trzeba przywieźć wodę - oczywiście ze źródełka w lesie."

 

Oczywiste stało się to dopiero później, gdy w końcu udało mi się zakupić testy. Wiedziałam jednak, że wodę w kranie mam twardą, gdyż czajnik bezprzewodowy dość często "widywał się" z odkamieniaczami ;)

 

Podsumowanie:

ZAKUPY - żwirek kwarcowy (różna granulacja) 7 sztuk po 2 kg każdy

 

W następnym odcinku...

Aranżowanie i zalewanie pierwszego w życiu akwarium :D

Edytowane przez maziama
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No jak to? Przecież Panie sprzedające w sklepie muszą mówić prawdę bo inaczej by tam nie sprzedawały. Dlaczego nie kupiłaś pierdzącej syrenki?? Przecież to z zoologu więc musi być bezpieczne, a skoro bojowniki przychodzą w kubeczekach to po co w ogóle im akwarium? I jaka wygoda z podmianą wody raz w roku, wystarczy naparstek :P Twoje zachowanie było oburzające :P A tak na serio to byłaś bardzo świadomym kupującym jak na swoje pierwsze akwarium :brawo: 

Mnie przy pierwszym zakupie porobili na perłowo :-? 

 

Niestety takie sklepy to nadal codzienność, weź się zapytaj o testy wody, a nie daj Boże jakieś inne niż te podstawowe...jak już sprzedawca przestanie patrzeć na Ciebie jak na "idiotę" to nagle się okazuje,że nie ma i nie będzie (przestali produkować?) i i tak pozostaje internet...

 

Czekam na następny "odcinek" i fotki :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mimo, że nie jest to lektura szkolna

Całe szczęście, bo nienawidziłam lektur szkolnych :P Za to w dorosłym wieku kilka razy przeczytałam "Quo vadis" :lol:

 

 

 

Ładnie by Cię porobili gdybyś była "zielona"

Wtedy wyszłabym stamtąd z kolorowym żwirkiem, plastikowym akwarium i padniętym bojownikiem, który "przecież tylko śpi" ;)

 

 

 

Twoje zachowanie było oburzające

Odpokutuję za to. Obiecuję! :P

 

 

 

byłaś bardzo świadomym kupującym jak na swoje pierwsze akwarium

Z tą świadomością, to niestety nie zawsze tak dobrze było, o czym się wkrótce przekonamy ;)

 

 

29 maja, piątek

 

"Mając w domu żwirek, a w głowie wizję artystyczną rybiego domku, nie można usiedzieć bezczynnie. Trzeba kupować wyposażenie i urządzać akwarium! Sklep zoologiczny niedaleko rodziców, to mój cel na dziś - mały, ale dobrze wyposażony..."

 

Oczywiście wtedy nie mieszkałam już z rodzicami, ale zawsze był to jakiś pretekst, że jadąc do zoologa odwiedzę rodziców... lub odwrotnie ;)

Kilka słów o tym sklepie (nazwanym roboczo "Y"). To tam rok temu kupiłam książkę, która była (i nadal jest) moją lekturą podstawową. Co ciekawe, wtedy moim celem było kupienie welonki w kuli. Autentycznie! Nie mając kompletnie w głowie wiedzy akwarystycznej, chciałam zacząć od "czegoś małego, nie wymagającego dużych nakładów pieniędzy i pracy". A wyszłam stamtąd... z książką :shock: Trafiłam na Panie naprawdę znające się na rzeczy. Obie zrobiły mi wykład o kuli, że mi "gały z orbit wyszły". Zostałam bez słowa... Podziękowałam za tą "przetrzepkę" i poprosiłam o konkretną książkę akwarystyczną. Zapewniwszy te przemiłe kobiety, że jeszcze tu powrócę, pojechałam prosto do domu. No i rzeczywiście wróciłam do tego sklepu. Po roku! :lol: Lepiej późno niż wcale ;)

Nawiasem mówiąc, miałam później tą prawdziwą przyjemność pracować przez jakiś czas w tym właśnie sklepie, z jedną z tychże właśnie przemiłych Pań :D

 

"Dokupiłam więc jeszcze jeden woreczek żwirku, bo wydawało mi się, że będzie mało - później okazało się, że to było o jeden woreczek za daleko... Yyyy... To znaczy - za dużo. Na dekoracje wybrałam podłużną - o ile dobrze pamiętam - wapienną skałkę-grotę, kilka czarnych otoczaków i korzeń - niestety nie wiem jaki..."

 

No ja niestety też nie wiem ;)

 

"Roślinki oczywiście też zostały zakupione: rogatek, kryptokoryna, żabienica i gałęzatka kulista - to tak na dobry początek. Wstępnie wybrałam gatunek rybek, które chciałabym mieć, zwanych Razbora i pod ich kątem przygotowuję swoje akwa. Oczywiście jeszcze ich nie kupiłam!..."

 

No i pół królestwa ci za to! ;) Akwarium musi najpierw dojrzeć.

Tu niestety przyszła pora na pierwsze baty :( Kupiona skałka wapienna i planowanie ryb z miękkich i kwaśnych wód, jakimi są razbory (w tym przypadku konkretnie: klinowe) to niefortunne połączenie - skałka prawdopodobnie będzie zatwardzać wodę, a tego "kwaśniczki" nie lubią. Niestety trochę potrwało, zanim to do mnie dotarło :(

 

"Po powrocie do domu ochoczo zajęłam się komponowaniem wystroju akwarium - żwirek kilkakrotnie wypłukany na błysk powędrował na dno akwarium, otoczaki umyte i ułożone, korzeń wstępnie wybrał sobie miejsce, filtr i grzałka zostały zainstalowane (dostałam je w prezencie razem z akwarium), tło przyklejone na tylną szybę (również dołączone do zestawu prezentowego), termometr wisi, a roślinki chwilowo zostały wpuszczone do szklanego pojemnika..."

 

To, że ze śmiechu aż mnie poniosło - to jedno, a drugie to to, że faktycznie do dziś zachodzę w głowę, dlaczego użyłam słowa "wpuszczone" :lol:

 

"Teraz tylko jeszcze woda..." - którą dopiero trzeba przywieźć ze źródełka ;)

 

 

30 maja, sobota

 

"Wczorajsze prace robiłam wieczorem (ze zdjętą pokrywą, przy świetle pokojowym), więc dopiero w świetle dziennym ukazał się prawdziwy widok mojego akwarium... Filtr i grzałka stanowczo za duże są, bo zajmują większą część tylnej szyby. Ich moc też raczej była dostosowana do większego akwarium (jak się okazało do 250 litrów!). Pora na kolejną wyprawę do sklepu zoo. Tym razem sklep ...Z...  (bo był dłużej otwarty w soboty)

Pani bardzo miła i kompetentna, poleciła odpowiedni filtr i grzałkę, na co ja chętnie przystałam. Zakupiłam też testy do oznaczenia twardości i ph wody. Chciałam kupić tło z kamieniami i skałkami, ale nie mieli... Trudno...

Jeszcze tego samego dnia udało się przywieźć wodę ze źródełka, ale była tak zimna (ok 14*C), że trzeba ją było ogrzać grzałką - i tu zastosowanie piękne miała grzałka, którą dostałam w prezencie, która prędziutko dostosowała temperaturkę (do ok. 23*C)..."

 

Tak jakoś miałam w głowie, że za zimnej wody nawet do pustego zbiornika nie należy lać. W sumie nie wiem dlaczego? ;)

 

"Teraz już można było napełniać akwa! Na razie do połowy... Potem sadzenie roślinek... Zapomniałam niestety zamontować w wybranych miejscach napowietrzacz, tzw. brzęczek, i trzeba było rozkopywać podłoże..."

 

Tytułem wyjaśnienia: zachciało mi się, żeby kamień napowietrzający wypuszczał bąbelki mniej więcej na środku zbiornika. Ale wężyk miał być niewidoczny w całej tej instalacji. Spróbujcie, nawet w do połowy zalanym zbiorniku, rozciągnąć wężyk akwarystyczny pod podłożem :roll: Oczywiście spuszczać wody mi się nie chciało, a nie przyszło mi do głowy, żeby wężyk napełnić wodą. Wtedy zawarte w nim powietrze nie wypychało by mi go do góry. Ło matko! Co ja się z nim naszarpałam!

 

"Po "niewielkich" problemach, w końcu się udało.

Teraz napełnienie akwarium do pełna... Załączenie filtra, grzałki i brzęczka... Załączenie światła w pokrywie i... Tadaaaa...! Koniec uwieńczony sukcesem! Teraz siedzimy z nosami przyklejonymi do szyby..."  :D

 

Ech... Jak sobie przypomnę... Pewnie każdy tak ma, jak zaleje swoją pierwszą w życiu szklankę :)

Niestety, muszę rozczarować oczekujących na pierwsze fotki zbiornika :(  Takowych, z okresu zalania, mój komputer obecny nie posiada :(

Nie mam pewności, czy w ogóle ich nie robiłam, czy gdzieś po prostu w ogromie plików zaginęły :cry:

Najbliższe zdjęcia zbiornika, jakie mam, to dopiero dwumiesięcznego. I dobrze, i nie. Byłaby niezapomniana pamiątka. Ale z drugiej strony oszczędzam sobie i Wam zawału serca :lol:

 

Podsumowanie:

ZAKUPY - korzeń, skałka-grota, żwirek kwarcowy 2 kg, kamyki-otoczaki, roślinki, grzałka akwarystyczna, filtr wewnętrzny Aquael, testy do wody (ph i gh)

 

W następnym odcinku...

Pierwszy kryzys... :(

Edytowane przez maziama
  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz wenę koleżanko, pogratulować. Fajnie się to czyta

Cieszę się, że nie zanudzam chociaż parę osób na tym forum ;)

 

 

 

Z Twojego opisu wylewa się przyjemność

 

 

to cudowne uczucie buzujące w nas

Lejesz smar na moją skołataną duszę ;) Sformułowania godne świeżo odkrytej gwiazdy powieścio-pisarskiej ;)

 

 

31 maja, niedziela

 

"Właściwie od dziś mogę mówić, że zaczęłam być AKWARYSTKĄ!..."

 

Buuaahahaha...! :D Akwarystką?! Co najwyżej Posiadaczką Zbiornika. Na akwarystę to trzeba mieć "wygląd i pieniądze, dziadku", w myśl jednej z reklam telewizyjnych ;)  OK, przyjmijmy, że od dziś zaczęłam po prostu liczyć "wiek" zbiornika.

 

"Moje akwarium musi teraz dojrzeć - według różnych źródeł od tygodnia do trzech - przy załączonych urządzeniach, tak jakby były tam już rybki"

 

Prawie się zgadza, chociaż z tym "tygodniem" to trochę przesadziłam, a właściwie źródło z którego zaczerpnęłam ową informację. Tak naprawdę minimum wynosi dwa tygodnie, ale najlepiej zaczekać do miesiąca.

 

"Trzy tygodnie to niby dużo, ale ja wciąż zastanawiam się nad obsadą rybek - oprócz mojej ulubionej razbory klinowej - bo co do niej to jestem pewna... Nie wiem, czy mi wystarczy czasu, zeby w końcu coś wybrać, a już bym chciała mieć te rybeńki... Może na razie pozostanę tylko przy razborach, a później dokupię jeszcze jakieś...?"

 

Masakra! Ja tak miałam od zawsze? :shock:

Nigdy nie umiałam się normalnie zdecydować na obsadę :roll: Wiadomo, trzeba to przemyśleć, dopasować do zbiornika i parametrów. Ale bez przesady! Zazwyczaj to było na zasadzie: "Te różowe pantofle są ekstra, ale te żółte też mi się podobają. Na obie pary mnie nie stać, a jak kupię różowe, to będę żałować, że nie kupiłam tych żółtych... i na odwrót "

Jedyne rybki jakie kupiłam bez większych dylematów to właśnie razbory klinowe. Wszelkie następne, to tony zdjęć i filmów obejrzanych - zachowanie, wygląd, rozmiary - nie przespane noce, a potem w sklepie i tak się biłam z myślami, czy na pewno właśnie te chcę. Nawet z bojownikiem miałam problem, którego wziąć :lol:

 

 

2 czerwca, wtorek

 

"Korzeń, który został zainstalowany w wiaderku z wodą już w sobotę, wciąż wypływa na powierzchnię! Przeczytałam, że prawdopodobnie będzie się musiał moczyć dwa tygodnie! Zgrozo...!"

 

Zgroza to była, jak się okazało ile tak na prawdę musiałam czekać na jego zatonięcie :lol:

 

"Brzęczek w akwarium mnie denerwuje, bo jest ustawiony na zbyt mocny przepływ powietrza i o ile strumień filtra mogę swobodnie regulować, o tyle brzęczek zakopałam w podłożu i jest to dość trudne... Muszę się nim zająć..."

 

Nie miała baba problemu, kupiła sobie brzęczek ;)  Z tego wpisu wynikałoby, że cały brzęczek, razem z tym zgrabnym urządzonkiem, kablem i wężykiem zakopałam sobie pod podłożem, niczym ukryty skarb i tylko sztucznego statku, na dnie morza, mi brak :P

No weź! Przecież wystarczyłoby zamontować na wężyku zamykany zaworek z regulacją i po problemie :roll: Teraz już wiem skąd się wzięło właśnie teraz moje załamanie ;)

 

"No i przyszedł pierwszy kryzys... Już po trzech dniach... Kryptokoryna mi się rozlatuje, czy rozpływa - sama już nie wiem, a jak zaczęłam przenosić brzęczek to mi się całe podłoże zepsuło..."

 

Po coś tam łapska pchała! Nie wiesz, że lepsze jest wrogiem dobrego...?

Zrodziła się w mej łepetynie taka oto myśl:

"Pamiętaj akwarysto młody, nie wkładaj za szybko swoich rąk z powrotem do wody!" :P

Ale kryptokorynki faktycznie było mi szkoda :( Dopiero z czasem odkryłam, że potrafią być kapryśne, przy zmianie parametrów. Jednak w późniejszej mojej "karierze" spotkałam wiele sadzonek, które się na mnie nie obraziły :P

No cóż...

 

"Pogasiłam światło i poszłam spać... Z łezką w oku..."

 

W następnym odcinku...

Czy maziama wyjdzie z kryzysu szybciej niż gospodarka światowa...? ;)

Edytowane przez maziama
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem Twój dylemat co do obsady, mną targa taki sam, niestety.

 

A co do brzęczyka, tak to jest jak się jakieś cuda wymyśla ;-)

 

I, moja droga, czy Ty nie wiesz, że przed każdym kolejnym odcinkiem należy się nam spore przypomnienie tego co było w poprzednim? Radzę się podszkolić oglądając Modę na sukces ;-)

Następnym razem oczekuję tego: "W poprzednim odcinku..." ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

co do brzęczyka, tak to jest jak się jakieś cuda wymyśla

Jeszcze parę takich cudów przyjdzie mi tu opisać, które były durne. Tak... Durne... Inne słowo mi tu nie pasuje :P

 

 

 

rozwalają mnie te zapowiedzi. Są jak z seriali.

No bo właśnie o to chodziło, żeby trochę z przymrużeniem oka pisać ;) O tym właśnie wspomniałam w pierwszym poście. 

No i oczywiście chodzi o rozbudzenie apetytu na kolejny wpis :P

 

 

 

Radzę się podszkolić oglądając Modę na sukces

Hahaha... :D Tam samo podnoszenie do ust filiżanki z kawą trwa dwa odcinki ;)

 

 

 

już mi się wszystkie przekąski w domu pokończyły, bo człowiek czyta i nie ma czasu do sklepu po kolejne skoczyć

 

No i wkrótce na Onecie ukaże się artykuł: "Zagłodzony na śmierć przez forum, czyli jakie tematy są niebezpieczne dla życia" ;)

 

 

3 czerwca, środa

 

"Kryzys minął, tak szybko jak się pojawił. Już o poranku. przeanalizowawszy wydarzenia i zdobyte informacje poprzedniego dnia, postanowiłam się nie poddawać, tylko doprowadzić urządzanie akwarium do końca.

No i w końcu przekonałam się co do wyboru towarzyszy dla moich Razbor - to jednak będą Neony Innesa, bo chyba najbardziej pasuje im środowisko, jakie szykuję w moim akwa..."

 

Hmmm... No może jeśli chodzi o miękkość wody w akwarium to się zgodzę, ale co do temperatury - to już nie do końca. Neony jednak wolą troszkę chłodniejszą wodę, niż razbory. No i w takim litrażu to jednak jedna ryba ławicowa w zupełności wystarczy. Ale tego nauczyłam się dopiero później ;)

 

"Kryptokorynę w ostateczności się wyrzuci, roślinek trzeba będzie jeszcze dokupić, a brzęczek powróci tam gdzie był. To do roboty! Bo obecny stan mojego baniaka, to by nawet waleniowi nie przypadł do gustu..."

 

A wieczorem...

"Tak się zawzięłam, że efekt końcowy był lepszy, niż za pierwszym razem! Co prawda kryptokorynę musiałam ostatecznie wyrzucić, bo się cała rozjechała, ale koniec końców i tak ta odmiana była za duża do mojego baniaczka. Teraz się przejaśniło, choć roślin to na pewno trzeba dokupić. Brzęczek powrócił na swoje miejsce... (szkoda, ze nie do kosza ;)...Siła bąbelków jest idealna. No po prostu miodzio! Jestem szczęśliwa!"  :D

 

Jaki stąd wniosek? Że czasem z akwarium... to znaczy z problemem... trzeba się po prostu przespać ;)

 

 

4 czerwca, czwartek

 

"No... Chyba w końcu dziś dokończyłam dekorowanie mojego akwariuma! Dokupiłam roślinek w postaci dodatkowej żabienicy, kilka sztuk Bakopy, Kabomby, no i mniejszą odmianę Kryptokoryny - mam nadzieję, że ta się przyjmie, a nie rozpadnie, jak poprzednia. Po obsadzeniu roślinek chciałam przymierzyć korzeń, jak będzie wyglądał w akwarium, ale oczywiście nie chciał zatonąć. Przysypałam go więc - a właściwie obłożyłam - otoczakami, żeby go nie wynosiło na powierzchnię i tak go zostawiłam w tym akwarium, na razie z kamykami... Zobaczymy czy będzie robił "herbatkę"... Odrobinkę mu pozwalam, a nie za dużo..."

 

Teraz mały skrót kolejnej wizyty w sklepie zoologicznym...

 

"Dziś przeżyłam szok po odwiedzinach w sklepie ...Z... (tego samego w którym kompetentna i miła Pani sprzedała mi odpowiedni filtr i grzałkę do akwarium) Poszłam oglądać rybki... W jednym z akwariów zobaczyłam pływające po powierzchni dwie zdechłe rybki. A właściwie dwie i pół, bo jeszcze jakieś resztki tam były..."

 

Gdy się rozejrzałam po pozostałych akwariach, właściwie nie było tam zbiornika, żeby coś padniętego się w nim nie znajdowało. Pani chyba się skapnęła, że trochę dłużej wpatruję się w akwaria, więc podeszła i... ukradkiem zaczęła wyjmować z wody te padnięte sztuki. Gołą ręką! :shock: Następnie - chyba dalej myśląc, że pozostaje niezauważona - zaczęła te szczątki... wrzucać "dyskretnie" do akwarium z żółwiami wodno-lądowymi :shock: To chyba miało posłużyć im za "przysmak"...

Zrobiło mi się niedobrze...

 

"Prawie każde akwarium miało podłoże z farbowanych kamyczków - co jest dla mnie nie do pomyślenia!" - no i słusznie! :)

"Roślinki też wołały o pomoc... Wymarniałe i pognite... Jedna rybka - podobna do skalara (to był skalar faktycznie) - była tak chora, że już się w zasadzie kładła na dnie, a druga - biedna - pływała niecierpliwie nad nią, jakby oczekiwała, że ta pierwsza zaraz wstanie i jak gdyby nigdy nic, wróci do normalnego pływania..."

 

Nie wiem, czy to była dobrana para, czy dlaczego tak się akurat zachowywała ta zdrowa rybcia, ale widok był przykry i łzy napływały mi do oczu...

 

"Nie wiem, czy jeszcze kiedyś się tam zjawię..."

 

Z czasem odkryłam przyczynę takiego fatalnego stanu akwariów. Pominąwszy fakt, że oprócz wiedzy teoretycznej o sprzęcie, Panie tam pracujące rzadko widziane były przy, interesującym się akwariami, kliencie. Wiedzy akwarystycznej o pielęgnacji zbiorników nie miały, chyba nawet na minusowym poziomie. O czym świadczy fakt wyposażenia wszystkich zbiorników w sztuczne ozdoby, fatalny stan roślin, no i wszędzie pływające chore lub martwe ryby. Podobno w sklepie tym wprowadzono zakaz stosowania leków, do leczenia ryb. Można było jedynie podnieść temperaturę w ramach leczenia :shock:

Ale była tam jeszcze lepsza rewelacja, o której osobiście się przekonałam.

W akwariach w ciągu dnia... było wyłączone światło. Włączało się, tylko gdy klient podchodził do wnęki ze zbiornikami, po czym gasło, gdy klienci odchodzili. To chyba było na zasadzie fotokomórki, wyczuwającej ruch.

Pomijam fakt, jak to działało na rośliny. Ale wyobrażacie sobie mega stres u tych ryb, spowodowany ciągłym włączaniem i wyłączaniem oświetlenia...?! :shock:

Nie dziwota, że choroby szalały po zbiornikach w najlepsze. Gdzie są obrońcy praw zwierząt w takich sytuacjach...

 

 

5 czerwca, piątek

 

"Dziś kolejne zakupy - odmulacz, siatka do odłowu ryb i pokarm, trzy rodzaje - wieloskładnikowy, roślinny i zwierzęcy (bogaty w białko). Teraz muszę zrobić rozpiskę, kiedy jaki pokarm podawać. Muszę jeszcze dokupić wiaderko na czystą wodę oraz dwie wody mineralne po 5 litrów, bo potrzebuję dwa baniaczki na nową wodę ze źródełka do podmian.

Dziennik pokładowy korzenia hebanowego (jakiego? :shock: ): jednostka przyciśnięta, zanurzona, ale wciąż nie zatopiona...

Moje akwa zaczyna mi się coraz bardziej podobać. W końcu zaczyna nabierać kształtów. Mam nadzieję, że rybkom się spodoba."

 

Już widzę te rybki, przechadzające się po zbiorniku z notesami w ręku, okularami na oczach i ołówkami za uchem, recenzującymi krytycznym okiem widok, jaki ukaże im mój zbiornik. Jedna z nich wyrzuca ze swego wnętrza komentarz: "To jest koszmarne! To jest beznadziejne! Jestem na TAK!" :lol:

 

 

Podsumowanie:

ZAKUPY - rośliny: żabienica, kryptokoryna, bakopa, kabomba; pokarmy Tropicala - roślinny Bio-vit, wieloskładnikowy Super-vit, oraz suszone rureczniki Tubi-Cubi; odmulacz, siatka akwarystyczna.

 

W następnym odcinku...

Nieproszeni goście... I wcale nie chodzi o obie teściowe ;)

Edytowane przez maziama
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam nie wiem co się dziwita ;) Martwe, rozczłonkowane lub chore ryby, światło włączane okresowo, marne rośliny, bojki w kubkach toż to normalka...choć fakt z chemią tam nie oszczędzaj, nie raz byłam świadkiem jak lali jakieś zielone lub niebieski płyny z wielkich nieopisanych butelek...zastanawia mnie co to mogło być ale może lepiej nie wiedzieć....

 

Co do nieproszonych gości to jeśli nie teściowa to obstawiam ślimaki :P W sumie to nawet lepiej, łatwiej się ich pozbyć niż teściowej :D

I właśnie przed oczami stanął mi obraz jak wielka helenka pochłania moją teściową :o  :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1) Fajnie piszesz.

2) Jak na początki akwarystycznej pasji, to nie było z tobą wcale tak źle. Ja jako początkujacy (wtedy 10-latek) mógłbym w porównaniu z twoim podejściem śmiało schować się ze wstydu za szafą. :)

3)

Ale była tam jeszcze lepsza rewelacja, o której osobiście się przekonałam.

W akwariach w ciągu dnia... było wyłączone światło. Włączało się, tylko gdy klient podchodził do wnęki ze zbiornikami, po czym gasło, gdy klienci odchodzili. To chyba było na zasadzie fotokomórki, wyczuwającej ruch.

Nie wierzę! To znaczy wierzę, ale nie wierzę... Myślałem, że jeden jedyny taki sklep mam u siebie w okolicy i to jest ewenement na szerszą skalę, ale jak widać, gdzieś ktoś miał/ma ten sam patent na oszczędzanie energii... W "moim" sklepie dodatkowo ekesponowane są akwaria pokazowe - z kranorostami na żwirku, korzeniach i takich jakichś kolorowych szklanych kulkach...

4)

W następnym odcinku...

Nieproszeni goście... I wcale nie chodzi o obie teściowe ;)

Już mniej więcej wiem gdzie mieszkasz: w Nepalu, Bhutanie albo w Tybecie... Masz dwóch mężów? ;)

5) Będę od czasu do czasu podczytywał sobie twoje wspomnienia z tych początkowych akwarystycznych zmagań.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do nieproszonych gości to jeśli nie teściowa to obstawiam ślimaki

Blisko... ;)

 

 

 

I właśnie przed oczami stanął mi obraz jak wielka helenka pochłania moją teściową

Widok wręcz bezcenny :P

 

 

 

Myślałem, że jeden jedyny taki sklep mam u siebie w okolicy i to jest ewenement na szerszą skalę

No widzisz, a ja myślałam, że ten przeze mnie opisany, to jakiś niepowtarzalny okaz ;)

 

 

 

A tak właściwie, co to konkretnie za zródełko w lesie?

To naturalne źródło podziemnych wód, wybijające na powierzchnię. Ktoś kiedyś w tym miejscu umieścił takie betonowe okręgi, z których się studnie buduje. Dzięki czemu ta woda cały czas się tam zbiera i można wiaderkiem, czy jakimś pojemniczkiem zaczerpnąć jej, tak jak np. z fontanny na rynku miasta ;)

Źródło to znajduje się głęboko w lesie - jest tylko między chaszczami wydeptana ścieżka - dzięki czemu nie ma obawy o jakieś zanieczyszczenia.

 

 

 

Już mniej więcej wiem gdzie mieszkasz: w Nepalu, Bhutanie albo w Tybecie... Masz dwóch mężów?

 

Hehe też o tym od razu pomyślałam

Hehehe :D Nie, nie, nie. Pisząc "obie teściowe" miałam na myśli "obie teściowe na raz", czyli moją teściową i teściową mojego męża ;) Chodziło więc o przysłowiowe Mamuśki, czyli jedenastą plagę egipską :P

 

 

No to zobaczmy, o jakich intruzów chodzi...

 

6 czerwca, sobota

 

Aaaa...! W moim akwarium są stułbie...! Jedną taką - nieświadoma, że to właśnie jest stułbia - wyciągnęłam własnoręczną ręką. Ohyda!

Jeszcze tego samego dnia popędziłam po "smaczne jedzonko" dla tego "gada". Masz! Nażryj się! Niech ci się zdrowo odbije...!"

 

Jak to u początkujących bywa, uważałam, że bez "chemii" ani rusz. Tym bardziej, że się różnych informacji naczytałam i "filmów grozy" naoglądałam o tym stworzeniu.

 

"Teraz prowadzę obserwacje, czy ohydztwo padnie, czy będzie mi się śmiało w twarz... Podobno to paskudztwo nie jest szkodliwe dla dorosłych ryb, ale lubi zżerać ikrę i podjada rybkom pokarm, a poza tym szybko się rozradza i psuje wygląd akwarium. Tak więc wojna trwa..."

 

Własnych zdjęć i filmów niestety nie posiadam, ale tu są fajne - od jednej z użytkowniczek naszego forum. Na filmie widać, jak stułbie się chowają za żwirkiem przed krewetką ;)

https://picasaweb.google.com/105701825608118374044/4Czerwca2013?authkey=Gv1sRgCNHHgfn524CI5wE&feat=directlink

Link do tematu - http://forum.superakwarium.pl/topic/39502-chory-neon-inessa/

 

 

7 czerwca, niedziela

 

"Obserwacji "stułbiactawa" ciąg dalszy...

Dodatkowo podwyższyłam temperaturę do 32*C - przeczytałam, że to je też dobija. Zobaczymy... Mam wrażenie, że już się robi wątła, więc jest osłabiona... Do boju!"

 

Może zauważyliście, że wpisy z tych dwóch dni były dość krótkie. Pojawienie się takich nieproszonych gości, w ciągu niewielu dni od zalania zbiornika, potrafi być dla początkującego bardzo przytłaczające... Nie chciało mi się nawet o tym pisać...

 

 

8 czerwca, poniedziałek

 

"Stułbia padła! Zwycięstwo! Mam nadzieję, że już nie wróci..."

 

Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy to chemia tak zadziałała, czy bardziej wysoka temperatura. Dziś już bym się tak nie zabrała do zwalczania stułbi. A już na pewno nie chemią ;) Więcej w tym szkody niż pożytku, o czym się zresztą potem przekonałam.

 

"Mój korzeń powoli pokrywa się szarawym meszkiem, to chyba jakieś glony i chyba są dobrym znakiem, chociaż pewności nie mam..."

 

W sumie do dziś nie wiem, jak to jest. Tu na forum już nie raz czytałam, że trzeba to po prostu przeczekać - ten glon sam zniknie. I tak właśnie nieraz miałam. Ale zdarzyło mi się, że pewnego dnia duży korzeń cały się tym pokrył, Nie znikało to, pomimo usuwania mechanicznego, a jak wyciągnęłam ten korzeń z wody, to ... mało nie padłam na "uraz powonienia" ;) Okazało się, że korzeń po prostu gnił :P Tak więc dla pewności, lepiej tu na forum zapytać, co to za szary zimowy kożuszek ;)

 

"Woda ma kolor ładnej herbatki, powoli przymierzam się do pierwszej podmiany. Dziś wlałam pierwszą dawkę witamin, następna za dwa tygodnie..."

 

Te witaminy to po prostu Multimineral Tropical-a, jak mnie wzrok nie myli, złożony z samych mikroelementów (żelazo, magnez, cynk, miedź, bor, mangan, kobalt, molibden, wanad, chrom, selen, nikiel, jod, fluor, chlor, siarka). W sklepie powiedzieli niestety, że to "witaminy dla ryb". Witaminy to mi się kojarzą bardziej z A, C, D, E i paroma innymi ;)  W każdym razie, dziś wydaje mi się, że to było zbędne. Roślinom bardziej należy podawać to, czego im konkretnie potrzeba, obserwując ich wzrost i wygląd, a ryby, jak mają dobrze zbilansowaną i urozmaiconą dietę,też nie potrzebują dodatkowych "suplementów diety".

No ale wtedy myślenie me inne było ;)

 

"Wysiliwszy nieco moje szare komórki, nakreśliłam sobie szczegółowy plan pielęgnacji mojego akwa, tzn. kiedy podmieniać wodę, czyścić filtr, stosować profilaktyczne leki (kolejna rzecz pod wpływem propagandy sklepów zoologicznych :roll:, no i rzeczywiście trochę ze strachu przed chorobami) oraz stosować witaminy.

Zrobiłam sobie także plan karmienia rybek, by procentowo i rodzajowo zgadzało się z wymaganiami moich podopiecznych. Rezultat tychże wysiłków można podziwiać na ostatnich stronach owego Pamiętnika"

 

Postarałam się w miarę wiernie nakreślić tabelki, widoczne na ostatnich stronach mojego Pamiętnika. Proszę się nie śmiać :P Albo nie... Możecie popękać sobie trochę ;)

 

Najpierw plan porządków. Przedstawia miesięczne rozplanowanie częstotliwości danych czynności. Starałam się, żeby na żółto i zielono zakreślone dni wypadały w niedzielę, łatwiej było wtedy pilnować innych "terminów" ;)

 

e7cd246ecc040028gen.jpg

Legenda:

Na niebiesko - leki zapobiegające chorobom (30 kropli) - zbędne ;)

Na czerwono - zestaw witamin (5 ml) - wybaczcie moderatorzy za czerwony kolor ;)

Na żółto - podmiana wody (10% = 6 litrów) + odmulanie dna

Na zielono - czyszczenie filtra

 

 

I druga tabelka - karmienie ryb.

0a1aa2e432325c0fgen.jpg

Legenda (procentowy udział pokarmu w diecie)

Niebieskie dni - pokarm wieloskładnikowy (60%)

Zielone dni - pokarm roślinny (25%)

Żółte dni - pokarm mięsny (15%)

Szare dni - jednodniowa dieta oczyszczająca, czyli po prostu głodówka (nie powinna obejmować narybku i młodych ryb)

 

Oczywiście nazwy pokarmów potem się zmieniały, ale udział składników w diecie starałam się utrzymać.

Na wykresie uwzględniony został już bojownik, który potem pojawił się w obsadzie.

 

Ten dzień przyniósł jeszcze jedną niespodziankę. Ale o tym już w następnym odcinku ;)

 

Podsumowanie:

ZAKUPY - preparaty: Multimineral Tropical , MFC Zoolek oraz na stułbie Tropical Hydra-Tox

W AKWARIUM:

6.06 - wlany preparat na stułbie

 

W następnym odcinku...

Niepożądanych gości i kolejnych głupich decyzji ciąg dalszy...

Edytowane przez maziama
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Adam, maziama opisała w pamiętniku półtora roku przeżyć. Wspomina o tym w pierwszym poście. Tak więc czeka nas jeszcze ok 250 postów, skoro dostajemy dwa dni na raz :-) mamy rozrywkę na najbliższe kilka miesięcy :-) a już na pewno na mroźne, zimowe wieczory :-)

 

Ale profesjonalnie podeszłaś do sprawy karmirnia :-)

 

Czekam na ciąg dalszy :-)

Edytowane przez daria
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Ile jeszcze będzie takich postów? Mam nadzieję, że dużo bo będzie mi się pyliło popcorn robić

To zrób dla mnie też, bo mi jakoś w gardle zaschło, od tego pisania ;)

 

 

 

czeka nas jeszcze ok 250 postów, skoro dostajemy dwa dni na raz mamy rozrywkę na najbliższe kilka miesięcy

Hehehe... Ale żeś to szybko obliczyła :P  No to teraz z tonę tego popcornu trzeba by zamówić ;)

 

 

 

Dla wzmocnienia dramaturgii "Pamiętnika" dobrze byłoby, żeby kolejnym gościem, okazała się drrrapieżna larwa ważki

W sensie, taka nuta science-fiction...? ;)  Pomyślimy :D

 

 

No to kontynuując poprzedni dzień...

 

"A wieczorem...

Karamba!!! Jakieś robale pełzają mi po szybie! Nie no... Załamka! Dopiero co się pozbyłam stułbi, a zaraz pojawiła się plaga... wypławków. Wyglądają jak maleńkie glisty.

Przebuszowałam internet... Styki mi się w głowie przepaliły od nadmiaru informacji. Nalałam do wiadra wody, żeby odstała (jak wnioskuję, brakło tej ze źródełka ;) ), jutro generalne porządki w akwarium..."

 

 

9 czerwca, wtorek

 

"Całą noc śniły mi się wypławki na przemian ze stułbiami i ślimakami.

Te wypławki to ponoć stąd, że pozbywam się ślimaków. Musiałam chyba jakiegoś rozgnieść i one się nim żywią (to znaczy, tą padliną), stułbie zresztą też to "szamają", z tego co wiem to polują nawet na krewetki! Zwłaszcza te dopiero wyklute. To jakieś okropne paskudztwa!

Mam wiele wyjść: (wyczytanych z internetu i wyśnionych w koszmarach ;) )

- restart zbiornika - czyli wszystko wyciągam, dezynfekuję, urządzam od nowa i ponowny start, czyli dojrzewanie zbiornika;

- porządnie odmulić akwa z resztek i brudu oraz podmiana wody i wpuszczenie rybek, które lubią papusiać to świństwo (np. gupik albo bojownik);

- łapać wypławki swoimi rączkami lub zastawiać na nie pułapki (mięsko wołowe owinięte w gazę, na sznureczku);

- pozwolić by ślimaki się rozplęgły i zrobiły konkurencję wypławkom,

- wlać chemię i śmiać się im w tę białą gębę;

- polubić wypławki i mieć nadzieję, że same znikną w tak niewiadomy sposób, jak się pojawiły.

Wodę już mam przyszykowaną, więc na początek zrobię porządki...

Cierpię na nadmiar wrażeń... Dla początkującego akwarysty różne żyjątka w akwarium to podobno normalka... Ale jak potwornie zniechęca!"

 

Nieco później...

 

"Jak mi poszła moja pierwsza w życiu podmiana wody? Dobrze, że jeszcze nie ma rybek w akwarium, bo chyba by mnie wyśmiały!"

 

Wszędzie dookoła walały się wiaderka i pojemniki na brudną wodę, jakbym co najmniej oceanarium odmulała. Odmulacz miał rurę jak odkurzacz, ze zdecydowanie za dużą średnicą, więc wody za szybko ubywało z akwarium, podczas gdy ja dopiero zaczęłam odmulanie! Dopiero za jakiś czas zajarzyłam, że wystarczy nieco ścisnąć ręką tą rułę, żeby zmniejszyć przepływ wody ;)

Byłam mokra aż po łokcie, a spocona, aż po... spodnią część szaty wierzchniej :P

Oczywiście zamiast odmulacz wcisnąć w podłoże i delikatnie nim ruszać, żeby ściągnąć syfek, to ja nim wywijałam jak postrzelona w tej wodzie sądząc, że to brudną wodę się ze zbiornika usuwa, więc trzeba ją nieco zbrudzić :roll: Koszmar i porażka. Sama siebie powinnam wygwizdać ;)

Ale oczywiście byłam z siebie wtedy dumna :D

 

"Jak na pierwszy raz to chyba dobrze było, sporo syfu się ściągnęło. Na mur beton cotygodniowa podmiana to standard."

 

W sumie to nie wiem, co mi tam ten syf narobiło, skoro jeszcze nie ma ryb...? :shock: Ślimaki?

 

"Jeszcze tego samego dnia...

A jednak zdecydowałam się na chemię..."

 

Czyli z powyższych opcji wybrałam chyba najgorszą z możliwych... Chociaż w sumie to nie... Najgorsza przyszła później. Ale nie uprzedzajmy faktów...

 

"Okazało się, że jednak tylko bojownik żywi się wypławkami, ale bałam się, że moje akwarium jest dla niego za małe (za małe? :shock:), a poza tym jakby się już zadomowił to mógłby atakować inne ryby, później wprowadzone..."

 

O jakże dziś pluję sobie w twarz, że kiedyś takie herezje wypisywałam! W rzeczywistości bojowniki to bardzo spokojne ryby. To znaczy, wiadomo, miewają tak przeróżne charaktery, że czasem rzeczywiście można trafić na "wariata", który wyżywa się na innych mieszkańcach zbiornika. Moim skromnym zdaniem, jest to raczej wynik za długiego przetrzymywania ich w sklepowych kubeczkach, zamiast umieścić je w akwariach z innymi rybami. Mi by też psychika siadła, jakby mnie w izolatce trzymali, a potem wpuścili w tłum ludzi ;)

Ale to taka moja luźna teza :P

 

"Zresztą jak zmierzyłam poziom azotanów to okazało się, że było ich stanowczo za dużo, więc i tak by tego nie przetrzymał"

 

Hmmm... Nie kojarzę, żebym zaraz od początku zaopatrzona była w testy na NO3, czyli azotany, gdyż świadoma byłam, że azotyny (NO2) są bardziej trujące i ten test miałam na pewno jako pierwszy kupiony. Musiałam więc prawdopodobnie pomylić nazwy tych dwóch testów.

 

"Tak więc zabrałam się za "odwypławkowanie" baniaczka: podniesienie temperatury, silne napowietrzanie, wyłączenie filtra (obawiam się, że moje bakteryjki nitryfikacyjne tego nie przetrzymają), wlanie preparatu na "robale", podwyższenie ph wody (znowu chemia, o zgrozo! :roll:i kilkugodzinna obserwacja zdychających intruzów...

W międzyczasie wygotowałam korzeń w roztworze soli kamiennej (bez jodu) około trzy godziny, później w wodzie bez soli, jakąś godzinę.

Dużo koloru poszło z tego korzenia... a on nadal pływa! Skubany!"

 

Nie wiem, czy ja liczyłam na to, że jak usunę mu funkcję barwiącą, to on nagle zatonie? ;)

 

Nieco później...

 

"Po siedmiu godzinach wypławki nadal żyły w akwarium... Kolejna załamka! Ten preparat chyba był stary, bo wlałam dużo większą dawkę niż zalecana i nic to nie dało! Tak jak zalecano podmieniłam 50% wody, uzdatniłam ją esklarinem, wyczyściłam filtr (i załączyłam) i poszłam spać. Może do rana coś się zmieni..."

 

 

10 czerwca, środa

 

"Z samego rana stwierdziłam... że robactwo nie padło. Wręcz przeciwnie, mnóstwo małych, drobniutkich wypławków zadomowiło się na dobre w moim akwarium. Nie ma rady... Kolejnej chemii wlewać nie mam zamiaru...

Postanowiłam, że jednak zakupię Bojownika, niech się z nimi rozprawi. Wiem, że to trochę za szybko, żeby wprowadzać rybki. Akwarium jeszcze nie dojrzało, ale Bojowniki są raczej wytrzymałe, więc liczę na to, że da radę się zaaklimatyzować..."

 

I to właśnie była najgorsza z możliwych opcji, jaką w afekcie wybrałam :(  Akwarium było nie tylko niedojrzałe, ale też dopiero co potraktowane dwukrotnie chemią i w zasadzie startowało od nowa. Pamiętam, że byłam w tym okresie bardzo zdesperowana i chciałam za wszelką cenę utrzymać ten zbiornik, bez restartu. Nie wiem dlaczego ambicja podpowiadała mi, że to byłaby moja porażka akwarystyczna :roll: Głupie myślenie. A wystarczyłaby odrobina cierpliwości... i rozumu...

 

"Więc... Pojechałam... Kupiłam... Bojownik wspaniały, sztuk - jeden, kolor - coś w rodzaju turkusowego, pływa sobie teraz w baniaczku i na razie sprawia wrażenie, że jest mu tu dobrze..."

 

Kolejne niewłaściwe myślenie. To, że ryba pływa w wodzie zamiast np. chować się po kątach, nie jest wyznacznikiem, że ze zbiornikiem jest wszystko w porządku. Dotyczy to zwłaszcza bojowników, które tolerują czasem naprawdę skrajnie trudne warunki.

 

"W drodze do domu trochę się zestresował, bo całe barwy mu wyblakły, ale jak tylko w końcu znalazł się w akwarium, to powoli doszedł do siebie. W porównaniu z tym małym kubeczkiem, w jakim go przywiozłam, moje 60 litrów to cały ocean!

Trzymam za niego kciuki!"

 

Po przywiezieniu tego bojownika do domu obchodziłam się z nim jak z jajkiem. Aklimatyzacja do nowego zbiornika to była dosłownie cała ceremonia. Kubeczka z rybką nikt nie mógł nawet dotknąć. Najpierw został delikatnie przelany do litrowego pojemnika z wodą z akwarium. Do tego dostał kawałek rogatka i pływał sobie trochę z tym pojemnikiem na powierzchni wody. Potem przez dobrych parę minut delikatnie zanurzałam jeden róg pojemnika aż w końcu cały znalazł się pod wodą, a bojownik mógł sobie sam swobodnie wybrać moment, gdy chciał wypłynąć "na głębię".

To była moja pierwsza rybka! Podeszłam do niej jak do niemowlęcia ;) Ale wspomnienia zostają na całe życie :D Do dziś pamiętam ten rytuał wpuszczania :P

Tylko, jeśli chciałam tym zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia, że wpuszczam go do takiego "syfu", to raczej mi to nie wyszło... Pół nocy nie spałam, by rano przeżyć kolejny szok w moim nędznym życiu...

 

Podsumowanie:

ZAKUPY - preparaty: na ślimaki i wypławki Limna-Tox, uzdatniacz Esklarin, do podwyższania ph Aquakal Ph Plus, do obniżania ph Aquacid Minus; tester na azotany (chyba raczej azotyny), sól akwarystyczna, sól kamienna

Ryby zakupione - Bojownik wspaniały 1x

W AKWARIUM:

9.06 - podmiana wody 30 l., preparat na wypławki, czyszczenie filtra

 

W następnym odcinku...

Kolejna zbrodnia przeciw akwarystyce popełniona w afekcie dnia następnego...

Edytowane przez maziama
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...